Żółto-biało-niebiescy dostarczają ostatnio ogrom emocji. W meczu z Wólczanką Wólką Pełkińską Motor strzelił bramkę w samej końcówce, kiedy wszyscy już byli pewnie, że marzenia o awansie trzeba pozostawić na następny sezon. Zwycięstwo było konieczne, by strata do Resovii była możliwa do odrobienia.
Mimo że lepiej zaczęli goście, to „Motorowcy” pierwsi cieszyli się ze zdobytej bramki. Wólczanka pokazała, że nie są „chłopcami do bicia”. Konstruowała niezwykle groźne akcje, które przy większej ilość szczęścia zakończyłyby się piłką w bramce gospodarzy. Po wielu ostrzeżeniach w stronę Motoru, przyjezdni dostali to na co pracowali od straty bramki – doprowadzili do wyrównania. Widowisko było niezwykle ciekawe, obie drużyny miały swoje szanse, ale ku uciesze miejscowych kibiców, szalę zwycięstwa na swoją korzyść, przychylił Motor. Dopiero w 86. minucie po centrze z rzutu rożnego, piłkę w siatce umieścił Maksymilian Cichocki, który przedłużył marzenie kibiców z Lublina na awans do II ligi.
Motor Lublin Wólczanka Wólka Pełkińska 2:1 (1:0)