Archiwalna rozmowa z Dobrosławem Stecem

17 lutego 2021 r. w wieku 90 lat zmarł Dobrosław Stec, niegdyś sędzia międzynarodowy, wychowawca wielu pokoleń lubelskich arbitrów, szef struktur sędziowskich w okręgu, wiceprezes Lubelskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej.

Poniżej publikujemy przedruk wywiadu z Dobrosławem Stecem, który ukazał się w jednej z lubelskich gazet 12 marca 1977 r.

Dobrosław Stec: Bojowy chrzest w I lidze przeszedłem na wiosnę 1969 r. w meczu: Śląsk Wrocław – Ruch Chorzów. Byłem oczywiście sędzią głównym, na linii pomagali mi dwa lubelscy koledzy: Wiesław Błażejewicz i Czesław Bierski. Debiut – jak każdy początek – był na pewno trudny, a w moim przypadku był trudniejszy, że mecz rozgrywany był podczas fatalnej deszczowej pogody. Największą tremę miałem w drodze z szatni na boisko. Później byłem mocno skoncentrowany i jakoś chyba dobrze poszło. Gospodarze jak pamiętam przegrali wtedy 0:2, ale nikt do nie miał żalu i pretensji z powodu przegranego meczu.

Redaktor: Zapewne trudna to droga do krajowej, ścisłej czołówki sędziów piłkarskich?

Dobrosław Stec: Pracę sędziego na boisku ocenia obserwator i wystawia notę mając do dyspozycji od dwu do pięciu punktów. Średnia z całego sezonu plus egzaminy w skład których wchodzą określone testy i próby sprawności fizycznej. Daje to ogólną ocenę pracy sędziego, jego umiejętności. Trzeba znaleźć się w piętnastce najlepszych, żeby PZPN wystąpił do FIFA z siódemką arbitrów o nadaniem im uprawnień klasy międzynarodowej. Każdego roku jest weryfikacja i wszystko niejako zaczyna się od nowa. Po zeszłorocznym sezonie zająłem w kraju trzecie miejsce: za Świstakiem z Przemyśla i Kustoniem z Poznania.

Redaktor: Jak pan przygotowuje się do meczu?

Dobrosław Stec: Ponieważ wcześniej wiem dokąd mam jechać i jaki mecz sędziować, robię tak zwane psychiczne przygotowanie, nie zaniedbując oczywiście dobrej sprawności fizycznej. Więc staram się przeanalizować styl gry obydwu drużyn, kto jest w zespole liderem, na którego z reguły grają partnerzy. Muszę przemyśleć swoje ustawienie na boisku, żeby być najbliżej akcji. Poznaję wady piłkarz i ich zachowanie na boisku. Taki myślowy rekonesans bardzo później pomaga.

Redaktor: W których miastach pan lubi sędziować, a dokąd jedzie z obawą, może nawet niechęcią?

Dobrosław Stec: Bardzo lubię sędziować na Śląsku i w Mielcu. Trudne jest sędziowanie w Warszawie, nie ze względu na piłkarzy, ale atmosferę meczu. Podświadomie odczuwam, że obserwują mnie przedstawiciele PZPN i to czasem trochę paraliżuje.

Redaktor: Czy piłkarz I-ligowi dobrze znają słabości sędziów?

Dobrosław Stec: Nawet w najdrobniejszych szczegółach. Jeśli zauważą, że sędzia nie reaguje na atak wyprostowaną nogą, to będą szybko to wykorzystywać, pozwalają sobie na popychanie, ale tylko wtedy, jeśli sędzia tego nie dostrzega. Ja osobiście bardzo nie lubię zawodników gadatliwych, ciągle narzekających. Mój gwizdek szybko te sprawy eliminuje.

Redaktor: Co najbardziej ceni pan u arbitra piłkarskiego?

Dobrosław Stec: Wiadomo – wysokie umiejętności, a ponadto jego osobowość. Jego sposób bycia, zachowanie w środowisku w którym żyje, odgrywają niebagatelną rolę później na boisku. Sędzia mu swoja osobą coś pozytywnego reprezentować.

Redaktor: ile pan otrzymuje pieniędzy za sędziowanie I-ligowego meczu w roli arbitra głównego?

Dobrosław Stec: Dieta – 40 zł plus dodatek 400 zł i zwrot kosztów przejazdu, przysługuje nam I klasa w pociągu. Sędzia liniowy otrzymuje połowę dodatku. Sędzia główny w II lidze ma następującą rekompensatę: dieta 40 zł i 200 zł dodatku, liniowi otrzymują po 100 zł dodatku.

Redaktor: Czy spotkał się pan kiedyś z ofertą… dodatkowego wynagrodzenia za mecz?

Dobrosław Stec: Zbyt szanuję i cenię tytuł sędziowski zdobyty dużym trudem i wysiłkiem. A w ogóle z taki próbami nie spotkałem się.

Redaktor: Przejdźmy teraz na lubelskie podwórko sędziowskie. Przecież sezon piłkarski tuż, tuż..

Dobrosław Stec: W lubelskim OZPN mamy 145 sędziów, a wśród nich jedynaczkę, nauczycielkę WF Annę Jusyn. Realizujemy konsekwentnie program szkolenia sędziów żeby stale podnosić ich poziom, duży nacisk kładziemy na kursy sędziowskie. Wysłaliśmy do klubów pisma z prośbą aby przed rozpoczęciem rozgrywek organizowano spotkania z sędziami mające na celu lepsze poznanie przepisów przez piłkarzy i działaczy. Szkoda, że notujemy mało takich kontaktów klubów z sędziami. Robimy wszystko – poprzez różne testy, sprawdziany, egzaminy – żeby powiędzyć grono sędziów w wyższych klasach. W szkoleniu sędziów współpracujemy z sąsiednimi województwami, gdyż OZPN Lublin spełnia rolę wiodącą w tym zakresie.

Wywiad ukazał się: [w] Kurier Lubelski, R. 21 nr 57 (12-13 marca 1977)

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej o plikach cookies znajdziecie Państwo w naszej polityce prywatności.

Skip to content