Władysław Król to nazwisko które zna każdy kibic Motoru Lublin. Styczeń 1980 r. był dla niego wyjątkowym czasem – okresem w którym świętował aż trzy jubileusze: 30-lecie powołania Robotniczego Klubu Sportowego Motor Lublin oraz 5-lecie sprawowania funkcji Prezesa Zarządu Klubu i 20-lecie pracy w Fabryce Samochodów Ciężarowych. Była to doskonała okazja do udzielenia wywiadu ówczesnej prasie lubelskiej.
Władysław Król: Jak zapowiada się rok jubileuszowy Władysława Króla? Najkrócej można powiedzieć tak: ciekawie, obiecująco i pracowicie. Podniecenie i emocje z każdym dniem będą wzrastały. Jestem przekonanym, że piłkarze Motoru wywalczą awans do I ligi. Z 15 meczów w rundzie wiosennej – osiem odbędzie się w Lublinie z najgroźniejszymi rywalami. Na pewno droga do ekstraklasy będzie trudna ale mamy wyjątkowe szanse, aby spełnić nadzieje i nadzieje tysięcznych rzesz kibiców.
Redaktor: Ci zwłaszcza z FSC, chyba najczęściej szukają kontaktu z prezesem klubu?
Władysław Król: Cieszy nas wzrost tego zainteresowania, co wyraża się także stale wzrastająca liczba członków wspierających. Tego ludzkiego kapitału nie wolno nam zmarnować, nie wolno stracić zaufania u rzesz kibiców. Chciałbym ich poinformować, że aktualnie w II-ligowej drużynie nie przewiduje się żadnych zmian, Po dłuższej chorobie doszedł do zespołu Jerzy Krawczyk i solidnie traktuje swój powrót do klubowej kadry. W marcu kończy się również dziewięciomiesięczna dyskwalifikacja nałożona na Dariusza Opolskiego.
Redaktor: O Motorze teraz jest głośno w całym kraju. Głównie za sprawą piłkarzy, ale przecież nie samym futbolem klub żyje?
Władysław Król: Oczywiście. Mamy 6 sekcji i każda z nich przeżywa odrębne problemy: małe i duże. Staramy się tak kierować Motorem aby w jego mechanizmie klubowym był jak najmniej zgrzytów, żeby ludzi pracowali spokojnie lecz intensywnie z coraz lepszym skutkiem szkoleniowym. W związku z tegorocznym 30-leciem Motoru zamierzamy opracować monografie klubu, wydać pamiątkowy medal i proporczyk, organizować spotkania i imprezy. Naszym głównym celem na 30-lecie klubu jest awans drużyny do I ligi piłki nożnej.
Redaktor: A co słychać w pozostałych sekcjach? Jakie mają tegoroczne plany i zadania do zrealizowania?
Władysław Król: Każdej sekcji podnieśliśmy poprzeczkę. TO zrozumiałe, wszak 30-lecie stawia przed nami większe wymagania. Żeńską sekcję tenisa stołowego traktujemy jako piękny kwiat przy klubie a więc siłą rzeczy udzielamy jej coraz większego poparcia i pielęgnujemy ją możliwie najlepiej jak umiemy i jak nas aktualnie stać. Sądzę, że od wyników z Siarką Tarnobrzeg zależy czy zdobędziemy po raz trzeci mistrzowski tytuł. Mamy drugi zespół żeński przed którym stoi realna szansa wywalczenia II ligi i taki cel do osiągnięcia teraz stawiamy temu zespołowi. Nasz męski tenis stołowy zakwalifikował się do finałowej grupy rozgrywek o mistrzostwo II ligi i może zająć wysokie, nawet medalowe miejsce. W drużynie grają w większości młodzi, zdolni chłopcy: Słotwiński, Janik, Samoliński i wsparci rutyniarzami mają szansę walczyć w przyszłym sezonie o I ligę.
Redaktor: Podobno boks w Motorze chyli się ku upadkowi i grozi mu całkowita zagłada.
Władysław Król: To zbyt dramatyczne określenie i już z resztą nieaktualne. W styczniu odbyliśmy naradę na temat boksu w naszym klubie. Po ciekawej, krytycznej, wielogodzinnej dyskusji doszliśmy do wniosku, że w roku jubileuszowym klubowi nawet nie wypada likwidować sekcji. Wprawdzie odeszło z klubu kliku młodych, na pewno uzdolnionych bokserów a szkoleniowcy zgodnie orzekli, że nasza drużyna w nowym sezonie może z większym skutkiem walczyć o II ligę. Nie należało wiec przedwcześnie przekreślać tych szans i sekcja bokserska mobilizuje się do nowych zadań. Nastąpiły zamiany w kadrze trenerstko – instruktorskiej. Z pierwszą drużyną bokserską zajęcia prowadzi wychowanek klubu Tadeusz Goluch, który ukończył studia trenerskie. Pomagać mu będzie wiele popularny i lubiany ongiś bokser lubelski – Adam Kowalczyk kończący z dużym powodzeniem Politechnikę Lubelską. Szkoleniem juniorów zajmuje się teraz trener Stanisław Bombolewski wspierany przez wielkiego fanatyka boksu Józefa Samusia. Czynimy starania o wzmocnienie drużyny seniorów.
Redaktor: Przejdźmy do następnej sekcji żużlowej, która ponoć ostatnio przeszła jakieś dotkliwe wstrząsy spowodowane zbytnią aktywnością niektórych zawodników.
Władysław Król: Wpadając w ten sam ton odpowiem: było takie małe trzęsienie nawet w sporej skali ale życie tej sekcji powoli wraca do normy. Z klubem rozstali się: Nocek i Psionka – za brak dyscypliny, natomiast Studziński powodujący owe wstrząsy chyba się uspokoi. Żużlowcy otrzymali zadanie awansu do I ligi. Wzięliśmy pod uwagę dwa czynniki. Otóż istnieje projekt żeby dwie drużyny automatycznie awansowały do ekstraklasy żużlowej, drugi projekt przewiduje, że wszyscy II-ligowi żużlowcy muszą startować na jednakowych motocyklach. Pod uwagę brane są Jawy. Mamy takich 7 maszyn – czterozaworowych. Bardzo wierzę w młody zespół żużlowy wspierany przez dwóch rutyniarzy: Krawczyka i Bereja. Okazuje się, że nasza szkółka żużlowa prowadzona przez Ryszarda Bieleckiego konsekwentnie dostarcza zawodników do II-ligowej drużyny.
Reaktor: Jesienią ubiegłego roku żeglarze Motoru osiągnęli w okręgu liczące się sukcesy a przecież to bardzo młoda sekcja, która dopiero próbuje rywalizować z innymi sekcjami.
Władysław Król: Kiedyś było to w naszym klubie sekcja bardziej rekreacyjna niż wyczynowa. Postawiliśmy jednak na taki właśnie sport i żeglarze zrobili nam przyjemną niespodziankę. To początek dobrej roboty szkoleniowej. Mamy dużo sprzętu żeglarskiego i od najmłodszej sekcji coraz bardziej wymagać będziemy wypłynięcia na szersze wody i uzyskiwania tam znacznie lepszych wyników.
Redaktor: A mimo wszystko piłka nożna albo inaczej: II-ligowa drużyna najczęściej chyba spędza sen z powiek prezesa Motor..
Władysław Król: Niespokojne sny mają też inni działacze zarządu i sekcji. Nie jesteśmy osamotnieni: wspierają nas władze wojewódzkie i miejskie, pomaga nam rada patronacka skupiająca 13 zakładów pracy.
Redaktor: Co pana teraz najbardziej cieszy, a co martwi i denerwuje?
Władysław Król: Duża przyjemność sprawia mi fakt, że w klubie mamy wielu ofiarnych , zaangażowanych działaczy. Martwią mnie finansowe kłopoty klubu i denerwuje brak bazy dla szerokiej działalności Motoru. Robimy co możliwe, żeby powiększać obiekty sportowe. Musimy szybko rozbudować trybuny na stadionie przy Al. Zygmuntowskich, żeby mogły pomieścić 16 tysięcy widzów. Potrzeba nam 3 – 4 boisk treningowych, ale proszę znaleźć wolny kawałek placu w mieście. Robimy zakusy na teren przyszłego parku Rusałka.
Redaktor: Do tej pory najmniej rozmawialiśmy o samym prezesie Motoru, Władysławie Królu.
Władysław Król: Trudno mówić o sobie: niezręcznie to i chyba też nieskromnie. Pięć lat prezesowania w Motorze to zbyt krótki czas, aby mówić o wielkich dokonaniach. Na pewno nie był to czas stracony, ale okres ustawicznej pogoni za coraz lepszymi wynikami. Czas pokaże, ludzie ocenią czy zrobiliśmy dużo czy mało. Mówiąc o sobie w telegraficznym skrócie, chciałbym wspomnieć, że do Lublina przyjechałem w 1960 roku i wtedy właśnie rozpocząłem pracę w FSC i nawiązałem kontakt z Motorem. Byłem kierownikiem drużyny juniorów, którą trenował wtedy Edward Widera, przez wiele lat pracowałem społecznie jako członek zarządu. Piastując funkcję przewodniczącego rady zakładowej w fabryce, na co dzień stykałem się z problemami klubu. Jednakże to się teraz wszystko przydaje. Od 1975 roku pracuję w FSC jako główny specjalista do spraw osobowych.
Źródło: Kurier Lubelski, R. 24 nr 16 (21 stycznia 1980)