Mówiąc o lubelskiej siatkówce wspominamy głównie osiągnięcia Tomasza Wójtowicza. Warto jednak pamiętać o drużynie męskiej Lublinianki i AZS, które reprezentowały miasto na pierwszoligowych parkietach oraz kobietach, które stanowiły silne punkty reprezentacji Polski. Mowa to rzecz jasna o Małgorzacie Deniosow, Elżbiecie Porzec – Nowak i Emilii Szczawińskiej – Osińskiej – mega gwiazdy siatkówki przełomu lat 40′ i 50′ XX wieku.
Wspomnienia Emilii Szczawińskiej – Osińskiej
Swoją karierę sportową rozpoczęłam zaraz po wojnie w MKS Lublin. Potem zaczęłam studia na wydziale lekarskim UMCS i występowałam w barwach AZS. Na jednym z turniejów zwróciłam na siebie uwagę trenerów kadry narodowej i potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Przeniosłam się na studia do Warszawy i zaczęłam występować w drużynie AZS Warszawa i reprezentacyjnej drużynie Polski.
Z tego okresy utkwiło mi w głowie wiele wspomnień zarówno wesołych jak i bardziej smutnych. Takie wesołe przeżycie wydarzyło nam się w Moskwie podczas mistrzostw świata w 1952 r. Miałyśmy wówczas na drodze do tytułu mistrza dwóch bardzo groźnych przeciwników – doskonałą drużynę ZSRR i … lody. Moskiewskie lody tak nam wszystkim posmakowały, że na skutek spożycia ich w nadmiernej ilości cała reprezentacja gwałtownie przybrała na wadze. Wówczas do kontrofensywy przystąpił nasz trener p. Krzyżanowski, który każdego ranka wywoził nas pod moskiewskie lasy, gdzie forsownymi marszobiegami musiałyśmy wyrównać skutki naszego łakomstwa.
To był w ogóle wspaniały zespół. Byłyśmy wszystkie bardzo zżyte, bardzo przyjaźniłyśmy się i był w nas olbrzymi zapał do sportu. Miałyśmy wówczas wielki cel przed sobą – pokonać drużynę ZSRR, która zawsze stawała nam na drodze do tytułu. Ale niestety, cel ten nie został zrealizowany. Kobieca reprezentacja Polski w siatkówce zdobyła w tamtych latach olbrzymią popularność w całej Europie. I tak pamiętam nasz pierwszy wyjazd na Zachód na mistrzostwa Europy do Paryża. Początkowo Francuzi przyjęli nas nieżyczliwie, ale z meczy na mecz stosunek ich do nas się zmieniał. I po ostatanim wygranym meczu, który decydował o tytule wicemistrzowskim, zostałyśmy przez kibiców francuskich zaniesione na rękach z boiska.
Przez cały czas gry w reprezentacji Polski jednocześnie studiowałam na wydziale stomatologicznym warszawskiej Akademii Medycznej, a w okresie tym uprawianie sportu nie dawało żadnych ulg na studiach. Mimo to przez cały okres studiów wszystkie egzaminy zdawałam w terminie. W roku 1953 mój dyplomowy egzamin z farmakologii kolidował z terminem mistrzostw Europy w Bukareszcie, a ponieważ profesor nie chciał przełożyć egzaminu, przez samymi mistrzostwami zmuszona byłam nie wychodzić z domu i uczyć się przez dwa tygodnie., Egzamin zdałam, ale do Bukaresztu pojechałam już trochę zmęczona i chora, a gwałtowna zmiana klimatu jeszcze pogorszyła stan mojego zdrowia. Choroba gardła przykuła mnie do łóżka w bukaresztańskim szpitalu. Bardzo osłabiało to drużynę, gdyż byłam zawodniczką pierwszej szóstki i drugą atakującą. Pomimo wszystko postanowiłam grać. Na mecze dowoziła mnie karetka pogotowia. W meczach tych grała tylko wtedy gdy wypadało mi miejsce w linii ataki. Gdy przechodziłam do obrony trener dokonywał zmiany. Na szczęście mecze brane w chorobie nie zaszkodziła mojemu zdrowiu.
Swoją reprezentacyjną karierę zakończyłam w pełni formy i właściwie stało się to nie z mojej woli. Po ukończeniu studiów w 1953 r. musiałam wyjechać do Nowogardu w woj. szczecińskim do pracy w tamtejszym ośrodku zdrowia. W Nowogardzie nie miałam gdzie trenować.
Treningi wznowiłam dopiero w 1955 r. po powrocie do Lublina. Moja praca zawodowa była jednak tak absorbująca, że mimo propozycji, do kadry nie już nie powróciła.
Występowałam jeszcze przez dwa lata w lubelskim Starcie i pamiętam dobrze turniej w Tarnowie w 1955 r., gdzie po niezwykle zaciętej walce wywalczyłyśmy awans do I ligi. Po spadku Startu z I ligi, drużyna nasza rozpadła się i po raz drugi przestałam grać.
Na zakończenie mojej kariery dostąpiłam jeszcze jednego miłego zaszczytu – 6 maja 1955 r. była odznaczona tytułem Mistrza Sportu. Ale bakcyl sportu zwyciężył mnie jeszcze raz. W ubiegłym roku dała się namówić koleżankom do gry w TKKF Witaminki. I tym zespołem w roku ubiegłym zwyciężyłyśmy w ogólnopolskich rozgrywkach o puchar służby zdrowia.
Bardzo żałuję, że urodziłam się tak wcześnie i nie mogłam występować w tak wspaniałej imprezie sportowej jaką była olimpiada w Meksyku.
Emilia Szczawinska – Osińska zmarła 19 września 2010 r. w Lublinie w wieku 84 lat.
Wspominania Emilii Szczawińskiej - Osińskiej, spisane przez M. Zielińskiego na potrzeby publikacji w Kurierze Lubelskim 1 lutego 1969 r.