Tenis ziemny nazywany przez wielu “królewską grą” znany jest na świecie mniej więcej do połowy XVII w. Grywającymi były głównie osoby z tzw. wyższych sfer, arystokraci czy w późniejszym terminie bogaci przemysłowcy. Zjawisko upowszechnienia sportu występujące na przełomie XIX i XX w. “wyprowadziło” tenis z pałacowych ogrodów, dzięki czemu trafił do powszechnej świadomości ludzi zainteresowanych tego rodzaju aktywną rekreacją, a później rywalizacją. Pojawienie się powszechnie uprawianego tenisa w Lublinie datować należy na początek lat 20′ XX, a pierwszy zorganizowany turniej o Mistrzostwo Okręgu Lubelskiego odbył się w dn. 20 – 23 września 1924 r.
Poniżej prezentujemy przedruk artykułu z 28 września 1924 r., który ukazał się w czwartym numerze czasopisma “Lubelski Tygodnik Sportowy”.
W dn. 20, 21, 22 i 23 b.m. odbył się w Lublinie pierwszy turniej tennisowy o mistrzostwo okręgu lubelskiego urządzony staraniem klubu sportowego “Lublinianka”. Zanim przystąpię do oceny gry uczestników i sprawozdania z przebiegu tego turnieju zaznaczyć musze, że jest to bezwzględnie duży krok naprzód w rozwoju sportu na terenie m. Lublina.
Tennis w Lublinie był zawsze traktowany przez wszystkie kluby po macoszemu i nikt się tym sportem nie interesował. Podczas gdy inne miasta mają po kilka placów tennisowych – Lublin nie zdobył na urządzenie chociażby jednego a porządnego.
Zainteresowanie turniejem w obrębie okręgu lubelskiego minimalne – dowodem tego, że żaden z klubów okręgu nie przysłał swych graczy pomimo, że wszystkie kluby w okręgu były o turnieju zawiadomione. Nie chciałbym przypuszczać, że inne kluby w ogóle tenisistów nie mają.
Co do organizacji turnieju – ośmieliłbym się w pierwszym rzędzie podkreślić pewną niedbałość p. kierownika turnieju. Podobno p. kierownik turnieju jest “starym rutynowanym tenisistą” (jak to jedno z pism lubelskich podało), a więc mógł pozwolić na grę przy tak skandalicznej siatce. Pozatem o wiele gorszą rzeczą było, że jakkolwiek pierwszego i drugiego dnia gry były rozplanowane i toczyły się w niezłym jeszcze porządku – później (dnia trzeciego i czwartego) p. kierownika trudno było znaleźć na placu i gry toczyły się w najfantastyczniejszym nieładzie. Czyżby stało się tak dlatego, ze p. kierownik turnieju przegrał “z miejsca” i turniej przestał go zainteresować?
Przechodząc do oceny poziomu gry muszę zaznaczyć, że nie był on zbyt wysoki. Na czoło graczy bezwzględnie wysuwa się de Arnsztajn. Jednak miałbym silne zastrzeżenia co jego gry na turnieju, gdyby nie to, że widziałem jego grę już dawniej i o wiele cięższych spotkaniach. Na samym turnieju gra dra Arnsztajna była tylko spokojną i pewną. Przez nieoczekiwane wejście do finału p. Rzepkowicza, dr. Arnsztajn miał b. ułatwione zadanie — nie miał potrzeby wysilania się, ani na chwilę nie wypuszczał tylko inicjatywy z ręki wodząc przeciwnika po całym
placu. Na plus gry dra Arnsztajna zapisać można i to, że nie lekceważy nigdy przeciwnika. Serwis dość pewny i silny, choć druga piłka za słaba w stosunku do pierwszej. Jedyny gracz, który mógł zademonstrować nowy system gry w tennisie—nie miał możności nawet zaprezentowania swej gry. Bystry jednak obserwator mógł się zorientować na czem odrębność gry nowej polega. Dr. Arnsztajn nie czeka nigdy na piłkę- zawsze idzie do piłki i bierze ją volley’em lub halfvolley’em. Przez to zaostrza tempo gry zyskuje na czasie i atak prowadzi ostro. Drive jest dla niego środkiem ostatecznym i nie nadużywa go nigdy.
Na drugim miejscu postawiłbym inż. Kryńskiego. Jest to jednak gracz b. niepewny i jeśli
ma „swój dzień” — potrafi wpakować całą serię drive’ów w siatkę, jak to mu się zdarzyło w rozgrywce z p. Rzepkowiczem.
Dziwię się jednak, że tak doświadczony gracz jak inż. Kryński nie próbował nawet przez cały czas zmienić swego systemu gry i upierał się przy drive’owaniu. Dalej postawiłbym p. Koźmiana. Jest to gracz posiadający styl. Gra ładnie, spokojnie, backhand lepiej opanowany od vorhandu. Nie wiem gdzie mam umieścić p. Kasprowicza. Według mnie jest to gracz bez żadnego stylu: vorhand robi zupełnie wrażenie uderzenia łopatą, backhand „pchany”. Pozatem zupełnie nie wyczuwa przeciwnika, odbija – byle odbić bez planu.
Z innych graczy wyróżniłbym jeszcze p. Martyniaka Z. Jest to bezwzględnie gracz z przyszłością. Ma ładne uderzenie i wyczuwa się pewną planowość gry. P. Rzepkowicz, „fuks na torze” najbardziej zdaje się, był zdziwiony swoim zwycięstwem. W każdym razie jest to gracz zawzięty i ambitny. Dał b. dobrą nauczkę graczom lepszym od siebie. Jest to gracz, z którym w przyszłości trzeba się będzie liczyć.
Co do gier podwójnych, zwycięstwo odniosła łatwo para: Koźmian — Arnsztajn bijąc w finale pp. Kasprowicza—Kryńskiego. Zwycięstwo swoje zawdzięczają tylko w zorientowaniu się, że należy grać na Kasprowicza i „kiwać” stojącego przy siatce p. Kryńskiego. W pierwszym rzędzie zwycięstwo zawdzięczać należy p. Koźmianowi, który z upodobaniem przenosił zawsze piłkę przez p. Kryńskiego. P. Kasprowicz natomiast stale dawał na rakietę p. Arnsztajnowi, który łatwo kończył każdą piłkę. Była to w każdym razie najciekawsza partja w turnieju.
Ostateczne wyniki są następujące: w grach pojedynczych panów mistrzostwo okręgu lubelskiego i puhar wędrowny (dar prasy lubelskiej) zdobył p. Dr. J. Arnsztajn (Lublinianka), 2-gą nagr. p.- Rzepkowicz (Makkabi), dwie 3-cie nagr. pp. Kryński i Koźmian (Lublinianka).
W grach podwójnych panów o mistrz. Okr. Lub. dar miasta Lublina 2 papierośnice, I Arnsztajn—Koźmian (Lublinianka), II pp. Kryński—-Kasprowicz (Lublinianka). Handicap 1 Z. Martyniak, II Jakobsen.
Wracając do organizacji turnieju podkreślić muszę, że gry z wyrównaniem były dość często niesprawiedliwie oznaczane. Wyrównania nie wszystkie były słuszne. Kończąc, zaznaczyć jeszcze raz muszę, co podkreślił przy rozdawaniu nagród p. Turczynowicz, prezes klubu „Lublinianka”, że turniej ten — to wielki krok naprzód w rozwoju sportu w Lublinie.*
*Pisownia oryginalna.
Źródło: Lubelski Tygodnik Sportowy. R. 1, nr 4 (1924)