Kolejna pogoń za wynikiem w wykonaniu Motoru Lublin. Żółto-biało-niebiescy złapali wiatr w żagle dopiero po stracie bramki. Co prawda wyrównali, ale na więcej zabrakło już czasu. Z podziału punktów na pewno byli bardziej zadowoleni piłkarze z Sandomierza.
W pierwszej połowie gospodarze nie pokazali nic szczególnego. Stroną lepiej się prezentującą byli zdecydowanie goście. Radzili sobie z pressingiem, nie mieli problemu z dokładnymi podaniami i kreowali sobie ciekawe akcje. Żółto-biało-niebiescy nie mieli groźniejszych sytuacji, a kiedy już udało im się skonstruować konkretniejszą akcję, to marnowali ją.
Rozmowa z trenerem zdecydowanie przyniosła efekty, bo w drugiej odsłonie „Motorowcy” byli żywsi i nie bali się przeniesienia gry na pole rywala. Kiedy wszystko wskazywało, iż niedługo kibice na Arenie Lublin wstaną ze swoich miejsc, by oklaskiwać gola Motoru, wszystkich zaskoczyła Wisła. Paweł Bażant znalazł się w sytuacji sam na sam i idealnie uderzył obok bramkarza miejscowych. Na pięć minut przed końcem regulaminowego spotkania, po centrze z rzutu rożnego piłkę musnął Szymon Rak i dał swojemu zespołowi remis. To tylko pobudziło emocje w końcówce. Obie strony mogły zadać ostateczny cios, ale skończyło się na podziale punktów.
Motor Lublin – Wisła Sandomierz 1:1 (0:0)