Po awansie RKS Motor Lublin do II ligi w 1965 r. w “światku” lubelskiej piłki rozgorzała dyskusja nad kondycją lokalnego futbolu. Dywagowano o problemach z którymi w niedalekiej przyszłości zmierzyć się mieli działacze. O tym wszystkim mówił Jan Sternik, ówczesny wiceprezes OZPN oraz przewodniczący Wydziału Gier i Dyscypliny związku.
Redaktor: Jesteśmy w przededniu rozpoczynającego się sezony piłkarskiego 1965/1966. W związku z tym może oceni Pan miniony sezon i wskaże problemy, które będą główną troską działalności WGiD.
Jan Sternik: Z pytaniem wiąże się wiele problemów, których omówienie zajęłoby wiele czasu i miejsca. Pokrótce jednak poruszę pewne sprawy, które dadzą obraz sytuacji piłkarstwa naszego województwa. Zwykle ocenia się pozytywnie taki sezon, który daje pewien postęp, przysłowiowy krok do przodu. Niestety, w minionym sezonie piłkarskim kroku do przodu nie było, a więc i ocena nie może być pozytywna.
Redaktor: Awans motoru do II ligi przeczy chyba takiemu twierdzeniu?
Jan Sternik: Niestety nie. Wprawdzie stan posiadania drużyn w II lidze nie uległ zmianie, jednak spadek Lublinianki i ciężko wywalczone miejsce drużyny FSC w II lidze nie może zmienić tej oceny, a co gorsze, nie może napawać optymistycznie na przyszłość. Ocenę swoją opieram również na podstawie obserwacji pozostałych zespołów naszego okręgu.
Redaktor: Proszę więc o bliższe szczegóły.
Jan Sternik: W dalszym ciągu w lidze okręgowej przodują zespoły mające oparcie o duże zakłady pracy, a mianowicie Motor, Stal Kraśnik i Avia. Są to jednak drużyny, w których poziom dyktują zawodnicy z importu, czyli miejsc tych drużyn w tabeli nie jest wynikiem pracy szkoleniowej lecz wynikiem zamożności tych klubów. Pozostałe drużyny odbiegają poziomem od tej trójki, chociaż i w nich grają również zawodnicy obcy, kluby te wziąć liczą na jakieś gwiazdy z zewnątrz
Redaktor: Wobec tego proszę nam powiedzieć co się dzieje z pracą szkoleniową młodzieży piłkarskiej, co z juniorami?
Jan Sternik: Niestety w klubach naszych nie widać chęci do szkolenia własnego narybku. Kluby nie chcą zrozumieć tego, że bez pracy z młodzieżą nie może być mowy o sukcesach. Dowodem na poparcie mojego twierdzenia może być fakt zweryfikowania w minionym sezonie aż 32,3 procent spotkań juniorów walkowerami za wstawienie do gry zawodników nieuprawnionych, lub niestawienie się na zawody. Świadczy to o dobitnie o tym, że w klubach nie ma juniorów. Chcę jednak podkreślić, że młodzieży utalentowanej, umiejącej grać w piłkę mamy dużo. Trzeba ją tylko wyszukać i otworzyć prawdziwą opiekę szkoleniową. Dowodem może być tu bardzo liczny napływ młodzieży do trwającego tzw.: dzikich drużyn o Puchar Polski. 40 zgłoszonych zespołów to przecież 500 chłopców, dla których nie ma miejsca w klubach.
Redaktor: Co więc zamierza zmienić związek, aby sytuacja w nowym sezonie uległa poprawie?
Jan Sternik: Stawiamy na młodzież i właściwy przebieg rozgrywek juniorów i trampkarzy. Nie będzie tolerować żadnych uchybień ze strony klubów, które sprawy młodzieży będą traktować marginesowo oddając mecze walkowerami. Będziemy konsekwentnie stawiać postanowienia regulaminowe i pierwsze zespołu senatorskich klubów cofać do klas niższych. To samo dotyczyć będzie klubów nie posiadających rezerw w klasach niższych.
Redaktor: A jakie kroki zostaną podjęte w celu wzmocnienia dyscypliny, sportowego zachowania i sportowej atmosfery na naszych boiskach?
Jan Sternik: Chcemy wydać bezkompromisową walkę wszelkim objawom zła i chuligaństwu. Będziemy stosować surowe sankcje w stosunku do wszystkich, którzy nie będą chcieli zrozumieć, że w parze z właściwym zachowaniem i dyscypliną idzie wzrost osiągnięć sportowych. W tym celu w nadchodzącym sezonie 1965/1966 wspólnie z redakcją tygodnika Tempo wprowadzamy dwa konkursy: pierwszy o Puchar Gry Fair dla drużyn ligi okręgowej, a drugi dla kibiców: Puchar Widza Dżentelmena.
Źródło: Kurier Lubelski, R. 9 nr 193 ( 19 siepnia 1965)