Jednym z największych sukcesów lubelskich szachistów w historii, jest zdobycie Drużynowego Mistrzostwa Polski w 1966 r. Z tego też powodu ówczesna prasa pytała lokalnych działaczy szachowych o źródło tego wielkiego sukcesu drużyny prowadzonej przez legendarnego kapitana i trenera drużyny Startu.
Andrzej Sydor: w najlepszym wypadku liczyliśmy na trzecie miejsce, ponieważ w ubiegłorocznych mistrzostwach zajęliśmy piąte miejsce, awans o dwa miejsca był naszym teoretycznym planem maksimum. W praktyce okazało się jeszcze lepiej.
Zbigniew Wojcieszyn: Pierwszy mecz w turnieju przegraliśmy z mistrzem Polski, łódzkim Startem 3,5:4,5. Ale już od następnej rundy nadeszła seria naszych zwycięstw. Kolejno lubelski Start wygrał 6 partii. Wyszliśmy na prowadzenie i zaczęliśmy myśleć o mistrzowskim tytule. Były to nieśmiałe i ostrożne obliczenia. Nasi groźni przeciwnicy oświadczali nam wręcz, że nie stać nas na zdobycie mistrzowskiego tytułu. Nie doceniali nas.
Andrzej Sydor: Nadszedł bardzo ważny moment w turnieju. Mieliśmy grać z wielokrotnym mistrzem Polski, Legionem Warszawa. W składzie Legionu znajdowali się sami mistrzowie krajowi: Gilipowicz, Adamski, Litmanowicz, Szutszta, a Plater to mistrz klasy międzynarodowej. Zagraliśmy na całego, bez żadnych ustępstw, remisów. Wygraliśmy 4,5:3,5. Mnie udało się na pierwszej szachownicy pokonać Filipowicza, który poddał partię po 28 ruchach. Moje pierwsze zwycięstwo zdopingowało wszystkich do ofiarnej i ambitnej gry.
Krzysztof Pytel: Był jeszcze taki dramatyczny moment w meczu Startu Lublin – Maraton Warszawa. Wyciągnęliśmy na remis 4:4, a wynik uratował nam Rapcewicz, który w pięknym stylu pokonał dwukrotnego mistrza Polski juniorów, finalistę mistrzostw Polski seniorów Lewiego.
Puchar za Drużynowe Mistrzostwo Polski wręczył ekipie Startu Lublin Jerzy Putrament, Prezes Polskiego Związku Szachowego.
Ostatecznie po turnieju normy na mistrza krajowego wypełnili Jamroz i Pytel.
Jurczynska i Kowalska nie przegrały żadnej partii.