Henryk Gerłowski to jeden z najbardziej zasłużonych działaczy sportowych w historii Lublina. Swoją “przygodę” w Lubelszczyzną rozpoczął 1 września 1930 r., kiedy to objął funkcję nauczyciela wychowania fizycznego w Zamościu. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat przewodził m.in.: Wojewódzkiemu Komitetowi Kultury Fizycznej, związany był ze Szkolnym i Akademickim Związkiem Sportowym, który zaraz po wojnie za swoją działalność w AK został pozbawiony funkcji publicznych. Poniżej prezentujemy przedruk rozmowy z Henrykiem Gerłowski z dn. 12 września 1958 r. zamieszczonego na łamach ówczesnego Kuriera Lubelskiego.
Redaktor: Kiedy zetknął się pan pierwszy raz ze sportem?
Henryk Gerłowski: To było w latach szkolnych. Jako uczeń w łódzkim gimnazjum grałem w piłkę nożną i uprawiałem lekkoatletykę, osiągając w tej ostatniej dyscyplinie sportu zupełnie przyzwoite wyniki. Po ukonczeniu AWF i uzyskaniu stopnia magisterskiego przyjechałem do Zamościa. Praca pedagogiczna z młodzieżą porwała mnie bez reszty. Organizowaliśmy wówczas wiele imprez sportowych, które zawsze cieszyły się olbrzymią frekwencją sportowców.
Redaktor: A co było w okresie okupacji?
Henryk Gerłowski: W okresie okupacji oczywiście musiałem przerwać pracę pedagogiczną i szukać innej roboty zarobkowej. Jak każdy obywatel, któremu miła jest wolność ojczyzny, również i ja walczyłem w Polsce w ruchu podziemnym. Moja komórka AK niejednokrotnie narobiła Niemcom “złej krwi”. Jeden wypad udał nam się znakomicie. Otóż na Bramie Krakowskiej umieszczona była tablica z napisem, że Lublin to miasto niemieckie. Na tablicy tej pewnego dnia pojawił się znak Walczącej Polski – kotwica. Hitlerowcy “wychodzili ze skóry”, by dowiedzieć się kto to zrobił. Potem przyszło wyzwolenie..
Redaktor: .. i znów chyba wrócił Pan do pracy w sporcie?
Henryk Gerłowski: Oczywiście. Prowadziłem wychowanie fizyczne i przysposobienie wojskowe, pracowałem również w organizacji “Służba Polsce”. Niezwykle bogaty i ciężki okres pracy przeszedłem w Warszawie. Po powrocie z Warszawy osiadłem znów w Lublinie, aby objąć funkcję przewodniczącego Wojewódzkiego Komitetu Kultury Fizycznej. Niestety miniony okres błędów i wypaczeń zemściły się i na mnie. Musiałem ustąpić wobec stawianych mi zarzutów rzekomo wrogiej działalności w minionym okresie. Nie straciłem kontaktu ze sportem. Uważałem, że nadanie mi tak wysokiego odznaczenia jest najlepszą rehabilitacją i uznaniem, jakim darzą mnie władze sportowe i państwowe.
Redaktor: Który okres pracy wspomina pan najprzyjemniej?
Henryk Gerłowski: Rzecz jasna, że w szkole. Teraz również jestem nauczyciele w.f w Gimnazjum im. Staszica. Żywo związany jestem ze środowiskiem akademickim, gdzie współpracuję z AZS. Dołożę wszelkich starań, aby rozwinąć sport na naszych uczelniach i wśród młodzieży szkolnej. Bo tylko poprzez szeroką popularyzację wychowania fizycznego można podnieść nasze dyscypliny sportu na wyższy poziom.
Źródło: Kurier Lubelski