Marcin Lewandowski ostatecznie został halowym wicemistrzem Europy w biegu na 1500 metrów. Decyzja o dyskwalifikacji pierwszego na mecie– Jakob Ingebrigtsena została anulowana.
Między tymi dwoma panami rozgrywała się walka o złoto na bieżni. Od początku jednak tempo dyktował Norweg. Popularny “Lewy” dotrzymywał mu kroku, ale na skuteczny atak zabrakło sił. Ostatecznie Ingebrigtsen finiszował z czasem 3:37.56 sekundy. Lewandowski przekroczył linię mety z wynikiem 3:38.06. Tak na gorąco po starcie komentował go zawodnik AZS UMCS Lublin:
Dla mnie im wolniejszy bieg, tym lepiej. Jakob Ingebrigtsen doskonale o tym wie, stąd też ten szybki atak z jego strony. Zrobiła się na początku dziura i nie wiedziałem co zrobić, czy łapać się czy nie. To było naprawdę mocne szarpnięcie. Ale stwierdziłem, że ja nie chcę walczyć o srebro, przyjechałem tu walczyć o złoto! Podjąłem walkę. Cieszę się, że nie oddałem złota bez walki. Ale przegrać z Jakobem to żaden wstyd, w końcu on prawie zrobił rekord świata w tym roku – mówił na antenie TVP Sport Marcin Lewandowski.
Chwilę po tej rozmowie okazało się, że Norweg został zdyskwalifikowany za przekroczenie toru, zatem złoto powędruje do Marcina Lewandowskiego. Nie ulega wątpliwości, że sportowo tego wieczoru najlepszy był właśnie Ingebrigtsen, ale przepisy wydawały się być nieubłagane. Norwedzy jednak złożyli kontrprotesty od tej decyzji. Przez kilka godzin tytuł należał do Lewandowskiego, ale około północy ponownie powędrował do zwycięzcy z bieżni, czyli Ingebrigtsena.
Źródło: KU AZS UMCS Lublin/ Kamil Wojdat