Piotr Jabłoński, zapaśnik Klubu Sportowego Cement-Gryf Chełm. Uczestnik Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie (1996).
Trzykrotny uczestnik mistrzostw świata (1994, 1995, 1997), sześciokrotny mistrz Polski (1992, 1994, 1995, 1996, 1997, 2000), dwukrotny srebrny medalista (1998, 2001), czterokrotnie brązowy medalista (1993, 1999, 2003, 2004).
Piotr Jabłoński opowiada:
Przypadkowo sąsiad zaproponował mnie i bratu pójście na basen, który mieścił się przy Klubie Sportowym Cement-Gryf w Chełmie. W trakcie usłyszeliśmy, że coś się dzieje na sali gimnastycznej. Z ciekawości poszliśmy zobaczyć. Był tam trener zapasów Jan Potocki. Zachęcił nas do wygłupów na macie i zaprosił na treningi. Był to rok 1985 i tak się zaczęła moja, a właściwie nasza z bratem, przygoda z zapasami.
W roku 1991 zdobyłem tytuł mistrza świata w kategorii kadetów. Na pierwszą kadrę w kategorii juniorów pojechałem bezpośrednio po tym sukcesie. A było to tak, że trener kadry juniorów młodszych nie chciał mnie zabrać na zgrupowanie, za to szkoleniowiec kategorii wyższej pan Stanisław Szponar zrobił to bez wahania. Po sukcesie w kadetach moja kariera nabrała rozpędu. A medal z mistrzostw świata został przekazany do mojej szkoły Zespołu Szkół Technicznych na wystawę, gdzie został skradziony. Był to mój najcenniejszy medal, bo pierwszy i złoty. W kategorii juniora młodszego byłem krótko, pojechałem na mistrzostwa Europy w 1993, zająłem tam czwarte miejsce. W tym samym roku, w Grecji, odbywały się też mistrzostwa świata juniorów, na które miałem nie jechać. Ponieważ zawsze musiałem zrzucać wagę, to po powrocie z mistrzostw Europy marzyłem, żeby w końcu się porządnie najeść. Wszedłem do domu, rozpakowałem się i miałem zamiar zaspokoić apetyt a do drzwi dzwoni trener Krzysztof Grabczuk i z progu pyta: jadłeś coś? Ja, że jeszcze nie zdążyłem. To bardzo dobrze, jedziesz na mistrzostwa świata, zawodnik, który miał startować w twojej kategorii wagowej doznał kontuzji i jedziesz ty, musisz trzymać wagę dalej. Z najedzeniem się musiałem poczekać. Co prawda trenerzy byli sceptyczni, czy będę miał dwa szczyty formy, ale okazało się to bezpodstawne, zdobyłem brązowy medal w kategorii juniorów. Do kadry seniorów powołany zostałem po raz pierwszy po mistrzostwach Polski w1992 roku, kiedy zdobyłem pierwszy w karierze złoty medal. Należy dodać, że byłem i chyba jestem najmłodszym mistrzem seniorów w historii zapasów w Polsce, miałem tylko 17 lat. Nasz znakomity zawodnik Andrzej Supron miał 18 lat gdy zdobył swój pierwszy tytuł. Mistrzostwa były pamiętne. W finale pokonałem mojego kolegę klubowego, srebrnego medalistę z Igrzysk Olimpijskich z Seulu z 1988 Andrzeja Głąba. A miał on rywalizować o tytuł z zawodnikiem z Gdańska, którego pokonałem po drodze do finału.
Po mistrzostwach świata juniorów w 1993 roku pojechałem po raz pierwszy na mistrzostwa świata seniorów 1994 roku. Rok później mistrzostwa świata juniorów odbywały się w Teheranie, miałem startować w kategorii 48 kg, ale po konsultacji z trenerem Stanisławem Krzesińskim, wystartowałem w kategorii wyższej. Jak się okazało, był to strzał w przysłowiową dziesiątkę. Dostałem się do finału, w którym przegrałem z zawodnikiem gospodarzy 2:3.
W roku 1996 najważniejsze były Igrzyska Olimpijskie. Eliminacje były bardzo trudne, decydował tylko jeden turniej – mistrzostwa Europy, a nie jak teraz mistrzostwa świata i trzy turnieje kwalifikacyjne. Na mistrzostwach Europy trzeba było wejść do dziesiątki, żeby pojechać na Igrzyska. Zacząłem turniej od przegranej z zawodnikiem z Izraela, potem wygrałem, a decydującą walkę stoczyłem z Turkiem. Po pierwszej rundzie przegrywałem 0:5. Jako ciekawostkę dodam, że na sąsiedniej macie w czasie mojej walki sędziował Krzysztof Grabczuk, który ciągle spoglądał na mnie, co się ze mną dzieje. Na 20 sekund przed końcem pojedynku doprowadziłem do remisu, a na 6 sekund przed zakończeniem przeprowadziłem skuteczną akcję punktową, wygrałem 6:5 i wiedziałem, że jadę. W rezultacie na tych mistrzostwach zająłem czwarte miejsce, ale najważniejsza była kwalifikacja na Igrzyska Olimpijskie.
Ostatni sprawdzian przed Igrzyskami to był silnie obsadzony turniej Pytlasińskiego rozgrywany w Warszawie, zająłem drugie miejsce. Na Igrzyskach zrzucałem 11 kilogramów. Dwie walki przegrałem, zająłem ostatecznie 13 miejsca. Mam satysfakcję, bo uczestniczyłem w Igrzyskach bardzo pamiętnych dla polskich zapasów, zdobyliśmy aż pięć medali, w tym trzy złote, jeden srebrny i jeden brązowy. W klasyfikacji medalowej byliśmy pierwsi, pokonaliśmy nawet Rosję. Igrzyska Olimpijskie to bardzo wyjątkowe zawody, nie dające się porównać z żadnymi innymi. Niestety, na otwarciu nie byliśmy, ze względu na długość jego trwania, a następnego dnia walczyliśmy.
Rozmowę przeprowadzono w dniu 23.03.2019 w zbiorach autorów książki "Olimpijczycy Lubelszczyzny".