Jan Jargiełło to jeden z najlepszych, najbardziej rozpoznawalnych i utytułowanych lubelskich koszykarzy w historii. Ten trzykrotny zdobywca tytułu Mistrza Polski z drużyną Wybrzeża Gdańsk, rozpoczynał swoją karierę w lubelskim Starcie. W 1966 r. na łamach ówczesnego “Kuriera Lubelskiego” ukazała się krótka opowieść o zawodniku w ramach serii: “Ludzie Lubelskiego Sportu”.
Posługując się prawem cytatu przypominamy artykuł przygotowany przez M. Nowaka.
“Dość długo zastanawialiśmy się z redakcyjnym kolegą nad kolejną sylwetką, którą pragnęlibyśmy przedstawić w naszej cotygodniowej rubryce “Ludzie lubelskiego sportu”. Po dłuższym namyśle wybór padł na Jana Jargiełłę, aktualnie najlepszego koszykarza I-ligowego Startu. Dziś, kiedy jesteśmy już po rozmowie z sympatycznym 25-letnim sportowcem, mogę najzupełniej szczerze powiedzieć, że wybór był z pewnością trafny. Sylwetka i kariera sportowa tego zawodnika jest na prawdę interesująca i zasługuje na szersza potraktowanie.
Pierwsze kontakty ze sportem zapoczątkowane zostały u Jargiełły w szkole budowalnej w Lublinie. Jak każdy młody człowiek i tak on próbował sił niemal we wszystkich dyscyplinach. Zaczął od tenisa stołowego. Olbrzymi jednak sprawność fizyczna i wrodzone cechy motoryczne predysponowały go do sportów bardziej dynamicznych. Przerzucił się więc na siatkówkę. W międzyczasie zdołał jednak zdobyć drugą klasę sportową w tenisie stołowym. Ale i siatkówka, jak się później okazało, nie dała mu w pełni satysfakcji. Za namową mgra Kleczkowskiego (zapalonego z resztą entuzjasty siatkówki) rozpoczął uprawiać koszykówkę. Za pierwszymi arkanami tej skomplikowanej gry zapoznawał go dzisiejszy trener Lublinianki, Stanisław Dzierżak.
Jak sam wyznał, wiele też zawdzięcza swemu koledze z drużyny, Bogdanowi Bylicy. W 1956 r. Bylica prowadził zajęcia z grup młodych koszykarzy ze szkoły, do której uczęszczał Jargiełło. Mimo iż trener był niewiele starszy od zawodników, prowadził zajęcia bardzo interesująco. W dwa lata później, Jargiełło przeniósł się do klubowej drużyny Startu. O grze w pierwszej piątce nie mógł nawet wówczas marzyć. Pozostawała jedynie satysfakcja należenia do zespołu II-ligowego i obserwowania gry starszych kolegów, przesiadując na ławce rezerw i to w dodatku bardzo głębokich. Pierwszą poważniejszą okazją do sportowego startu stworzył Jagielle trener Niedziela w sezonie 1959-1960 podczas meczu wyjazdowego w Bydgoszczy przeciwko Zawiszy. Wówczas w pierwszej piątce obok Jagiełły grał drugi junior Zaworski. Było to też pierwsze zwycięstwo drużyny Startu na wyjeździe. Z tej pierwszej poważnej próby sportowej. Jargiełło wyszedł zwycięsko. Od tego momenty wszedł on na stałe do pierwszej piątki spełniając w niej bardzo pożyteczną rolę.
Dziś z perspektywy blisko dziesięciu lat, Jargiełło potrafi w pełni ocenić jaką rolę odegrali w jego karierze sportowej trener Niedziela i dorywczo na zgrupowaniu kadry juniorów mgr Bohdan Przywarski. Pierwszy w ogóle nauczył go grać w koszykówkę, zapoznając go z całym przebogatym arsenałem taktyki gry. Drugi zaś sprawności fizycznej. Połączenie tych dwóch elementów, nieodzownych w koszykówce sprawiło, że Jargiełło kończąc w ubiegłym roku sezon mistrzowski, uplasował się na czwartym miejscu na liście najlepszych snajperów w ekstraklasie. Taką samą lokatę zdobył w ubiegłorocznym konkursie – plebiscyt cię na 10 najlepszych sportowców Lubelszczyzny ogłoszonych przez redakcję tygodnia sportowego TEMPO.
Pozycja jaką uzyskał w roku ubiegłym jest znacznie wyższa od kilkunastu kadrowiczów objętych programem szkolenia Polskiego Związku Koszykówki. Nie tylko to jak wydawać by się mogło dawało szansę Jargielle na zakwalifikowanie się do kadry. W wielu bowiem meczach ligowych grając przeciwko kadrowiczom udowodnili, że nie jest od nich gorszy. Wielu obiektywnych znawców twierdzi również, że żaden z zawodników naszej ligowej czołówki nie posiada tak doskonałej sprawności jak Jargiełło. Wydawać by się więc mogło, że spełnił on wszystkie warunki, by wejść do grona kadrowiczów. Niestety, od roku 1962 szkoleniowcy z PZKosz pozostawili go w zupełnej izolacji. Ale na to pytanie dlaczego tak się stało nie jest w stanie odpowiadać nie tylko Jargielle, ale i z pewnością wielu działaczy z Lublina. Działają tu zapewne inne siły, których przezwyciężanie w Warszawie jak na razie jest niemożliwe. Lublin chociaż od ubiegłego roku stał się jednym z silniejszych ośrodków koszykarskich w Polsce nie może jednak na razie znaleźć uznania w oczach działaczy związku.
Niezależnie od czynnego uprawiania sportu, Jagiełło jest studentem IV roku WSR. Nie jest wprawdzie prymusem, ale nie należy też do tych ostatnich. Jak dotychczas władze uczelni nie mają z nim większego kłopotu. Może więc dlatego znajduje zrozumienie dla jego sportowych zainteresowań u zwierzchników na uczelni.
Koszykówka jest sportem wybitnie zespołowym. Na sukcesy i niepowodzenia drużyny składa się praca wszystkich zawodników. Jargiełło z pewnością to rozumiem. Kiedy w ubiegłym sezonie tych niepowodzeń było znacznie więcej niż spodziewano się, kibuce nie mieli dla koszykarzy żadnego usprawiedliwienia. A tymczasem gdy głębiej wniknie się w problemy tych ludzi, można lepiej ocenić przyczyny niepowodzeń. Są one z reguły tak dalece obiektywne, że nie sposób ich podważyć. Przecież ludzie ci dostarczają nam tylko przyjemnych wzruszeń sportowych nie są zaabsorbowani tylko koszykówką. Zasadnicza większość kolektywu obarczona jest poważnymi obowiązkami rodzinnymi, pracą i studiami. Trudno mieć na przykład do Zaworskiego – mówi Jargiełło, że w ubiegłym sezonie nie był w najlepszej formie. Zaworski pracuje zawodowo i studiuje na WSI. Nie rzuci przecież studiów, gdyż byłoby to krok nie tylko nierozważny, ale w zaprzeczałby w ogóle idei sportu. Ile trzeba wysiłku by pogodzić pracę lub studia z czynnym uprawianiem sportu, tego o najwyższym wyczynie, może ocenić tylko ten kto sport traktuje rzetelnie i poważnie.
Jak będzie w przyszłym sezonie? W zespole panuje atmosfera zbiorowej odpowiedzialności za wyniki sportowe, zapewnia w imieniu kolegów: Bylicy, Roupperta, Postoja, Górnickiego, Nosowskiego, Zaworskiego, Czerwińskiego, Kozyry i innych – Jargiełło.
Źródło: Kurier Lubelski; nr. 184 (3189), 8 sierpnia 1966 r.