Wszyscy sympatycy lubelskiego speedwaya znają nazwiska symboli swoich ukochanych koziołków: Szwendrowski, Berej, Kępa, Nielsen i zapewne setki innych, wspaniałych zawodników. Bez wątpienia znają również „Mrówę” – człowieka, bez którego lubelski żużel nie byłby tym, czym jest teraz.
Marcin „Mrówa” Wnuk w wywiadzie dla kronikasportu.lublin.eu:
R. Wierzbicki: Jak wszystko się zaczęło?
M. Wnuk: Wszystko się zaczęło w moich młodzieńczych latach, dokładniej w latach 80., kiedy mój tato zabrał mnie po raz pierwszy na żużel. Znalazłem zdjęcie z koziołkiem na plastronie – to był chyba 1982 rok. Tak to się właśnie zaczęło.
Żużlowiec, kibic, kierownik.
Jestem dalej kibicem, jestem kierownikiem drużyny oraz startu. W lubelskim sporcie działam od 1995 roku, kiedy to zapisałem się do szkółki żużlowej. Później miałem swój motocykl w szkółce, co było na owe czasy czymś niezwykłym. Trafiło mi się kilka upadków, w tym dwa groźniejsze, podczas których miałem wstrząs mózgu. Przez uszczerbki na zdrowiu rodzice przestali sponsorować moją pasję. Później zostałem mechanikiem żużlowym i jeździłem z chłopakami na zawody. W pewnym momencie zrobiłem uprawnienia kierownika drużyny i kierownika startu. Jeździłem z drużyną na wyjazdy jako kierownik drużyny, a podczas zawodów w Lublinie stałem na starcie.
Unikatowa kolekcja pamiątek. Pasja z pokolenia na pokolenie.
Zbieram pamiątki żużlowe – mam ich wiele np.: plastron Tomka Goloba, czy też różne puchary i medale zdobyte przez lubelskich zawodników. Mam to wszystko wyeksponowane w domu W pewnym okresie przyszli do mnie ludzie z lubelskiego MOSiR-u i poprosili o pomoc w budowaniu Centrum Historii Sportu, więc zająłem się działem żużlowym i tam praktycznie się wszystkim zająłem. W Centrum Historii Sportu widać, że dział żużlowy jest bardzo porządnie zrobiony. Wracając do pamiątek, to tato, jak i dziadek chodzili na żużel, więc ja to wszystko miałem w domu. Mogłem od małego patrzeć na zdjęcia żużlowe, których mam wiele i programy, których obecnie mam kilkaset. Pamiątki są nie tylko z Lublina, ale z całej Polski. Byłem na wszystkich stadionach żużlowych w Polsce, byłem również na stadionach zagranicznych – zwiedziłem dzięki tej dyscyplinie wiele ciekawych miejsc. Moja córka Nikola, również interesuje się żużlem – udało mi się w niej zaszczepić tę pasję. Jest bardzo zadowolona i ciągle pyta, kiedy następne zawody. Jeździ również ze mną na wyjazdy. Idzie to pokoleniowo.
Jakie mecze zapadły najbardziej w pamięci dla człowieka, który obejrzał ich ogrom.
Mecz, który najbardziej zapadł mi w pamięć jako kibicowi, to starcie z Polonią Bydgoszcz, która przyjechała tutaj z braćmi Golobami i z innymi gwiazdami. Lublin sprowadził ich wtedy na ziemię i ku zaskoczeniu zwyciężył. Był jeszcze fajny mecz, jak jechaliśmy z Unią Tarnów. Niestety przegraliśmy go dwoma punktami i Marek Kępa zderzył się z Leigh Adamsem. Marka motor poleciał w trybuny – straszny karambol. Ten mecz zapadł mi również w pamięć.