W piątek wieczorem na Arenie Lublin Motor rozegrał swój przedostatni sparing przed rozpoczęciem rudny wiosennej. Rywalem lubelskiego zespołu był II-ligowy Radomiak Radom.
Spotkanie od samego początku było niezwykle wyrównane. Motor miał doskonałe okazje, by otworzyć wynik, ale niestety strzały nie zaskoczyły bramkarza gości i nie znalazły drogi do siatki. W 38. minucie doszło do bardzo niekontrolowanej, a wręcz kuriozalnej sytuacji. Andrzej Sobieszczyk próbował uratować piłkę, by ta nie wyszła poza boisko po strzale rywali. Udało mu się to, lecz piłka trafiła wprost pod nogi Jakuba Wróbla, który z bliskiej odległości umieścił piłkę w bramce.
Po przerwie na boisku pojawili się Paweł Socha i Paweł Kaczmarek, którzy swoją grą zapracowali na bardzo dobrą ocenę. Pierwszy ze zmienników wybronił wiele trudnych strzałów, a drugi kreował groźne sytuacje, które przy odrobinie szczęścia mogłyby znaleźć się w bramce. Motorowcy próbowali odrobić straty, ale przy okazji musieli odpierać niezwykle groźne kontry rywala – tutaj na szczęscie na posterunku stał Paweł Socha, który perfekcyjnie chronił bramki Motoru.
– W taką pogodę sparing na boisku trawiastym, to naprawdę pożyteczna rzecz. Uważam, że spisaliśmy się nieźle, przede wszystkim pod względem taktycznym. Parę rzeczy nam się udawało. Oczywiście nie uniknęliśmy też błędów, bo bramkę strzeliliśmy sobie praktycznie sami. To martwi i denerwuje – ocenia Marcin Sasal, trener Motoru Lublin.
– To było spotkanie z wartościowym przeciwnikiem. Po przerwie mogło paść parę bramek, a zawody były otwarte. Cieszymy się przede wszystkim z tego, że nie straciliśmy gola – stwierdził Jarzy Cyrak, trener gości.
Motor Lublin – Radomiak Radom 0:1 (0:1)