Przegraną zakończył się pierwszy mecz w Lidze Mistrzyń MKS Perła Lublin. Nasze zawodniczki uległy w Rosji finalistkom ostatnich turniejów Champions League Rostov Don 21:31(11:21), tracąc mnóstwo bramek po szybkich kontrach rywalek.
Mistrzynie Polski do Rosji udały się bez kontuzjowanych Aleksandry Rosiak, Małgorzaty Stasiak i Natalii Nosek. Trener Robert Lis miał zatem mało wariantów w drugiej linii, gdzie miał raptem 5 zawodniczek do gry, w tym wracającą po długiej przerwie Mię Møldrup.
Początek w wykonaniu lublinianek nie był zły. Gole debiutantek w Lidze Mistrzyń – Sylwii Matuszczyk i Karoliny Kochaniak sprawiły, że w szóstej minucie gospodynie prowadziły tylko 3:2. Potem o wielkim pechu mogła mówić kapitan Weronika Gawlik, która została trafiona piłką odbitą od słupka, a nieskuteczny rzut w wykonaniu Wiktorii Borszczenko niestety wylądował w naszej siatce. Ostatnie trafienie kontaktowe MKS zanotował w siódmej minucie po karnym w wykonaniu Kingi Achruk.
Potem praktycznie każdy błąd w ataku kończył się zabójczą kontrą miejscowych, wśród których prym wiodły leworęczne Anna Wiachiriewa i Julia Managarowa. Już w pierwszym kwadransie Rostów zdołał uzyskać pięciobramkową przewagę. Jeśli za coś pochwalić MKS przed przerwą, to na pewno za postawę skrzydłowych. Aneta Łabuda miała stuprocentową skuteczność w trzech próbach, raz przy tym popisała się wkrętką, a zmienniczka Joanna Gadzina (debiut w LM) wpisała się na listę strzelczyń dwukrotnie i wywalczyła rzut karny. Wynik 21:11 na korzyść gospodyń już wtedy przesądzał praktycznie o losach rywalizacji. Ale jeśli trener Ambros Martin mógł do dwudziestej minuty trzymać na ławce tak wybitną zawodniczkę jak Lois Abbingh, nie mogliśmy realnie liczyć na coś więcej. Tym bardziej, że stres związany z konfrontacją z tak wyśmienitą drużyną usztywniał nieraz nasze piłkarki. Jedna statystyka, a mianowicie 8:0 w kontrach na korzyść Rosjanek doskonale obrazowała scenariusz meczu przed zmianą stron. Po przerwie mecz był już zdecydowanie bardziej wyrównany. Dość powiedzieć, że druga połowa zakończyła się remisem 10:10, a przecież były słupki po naszej stronie czy dwie-trzy dość proste do skończenia piłki, które nie przyniosły nam gola. Trener Martin wprowadził do gry fenomenalną Brazylijkę Anę Paulę Rodrigues, jednak ten manewr nie przyniósł wymiernych rezultatów. W 38’ minucie po golu Reginy Kalinichenko rostowianki prowadziły wprawdzie 27:13, ale trzy kolejne bramki były dziełem naszych dziewczyn.
Dobre akcenty dawała Kochaniak, debiutancką bramkę w Lidze Mistrzyń zanotowała Dagmara Nocuń, a w samej końcówce spotkania kilka ładnych obron pokazała Gabrijela Bešen, dla której to też było pierwsze tego typu doświadczenie w karierze. To nie był mecz, który powinien budzić niepokój czy powodować frustrację.
Rostów Don jest jednym z trzech największych faworytów do triumfu w całych rozgrywkach, a MKS Perła zbiera należyte doświadczenie. Już za tydzień szansa na punkty z Team Esbjerg. 6 lat temu przegraliśmy na inaugurację Ligi Mistrzyń w Podgoricy 19:31. Tydzień później do ostatnich sekund walczyliśmy o wygraną z FC Midtjylland. Niech historia się powtórzy, ale już z happy endem.
Źródło: MKS Lublin