Janusz Cieślinski – jedna z najważniejszych postaci w historii lubelskiego sportu. Prawdziwy symbol klubu Lublinianka i niezwykle zasłużona postać dla rozwoju sportu w mieście nad Bystrzycą. Z okazji swojego 500 -go meczu piłkarskiego w barwach biało – czerwono – zielonych udzielił 10 października 1958 r. krótkiego wywiadu Mieczysławowi Nowakowi, dziennikarzowi ówczesnego Kuriera Lubelskiego.
Janusz Cieśliński: (ur. 16 maja 1922 roku) jednym z najwszechstronniejszych zawodników w historii sportu na Lubelszczyźnie. Całe sportowe życie poświęcił Lubliniance (i chwilowo AZS Lublin po to by zdobyć Akademickie Mistrzostwo Polski w hokeju na lodzie w 1948 r.). Uczestnik konspiracyjnych rozgrywek podczas II Wojny Światowej, inspirator spotkań „Niezłomnych” od 1986 r. Karierę sportową zakończył w wieku 42 lat. Potem działał w Lubliniance, zajmował się pracą szkoleniową, m.in. w MKS Lublin, Lubelskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej. Zmarł 26 lipca 2008 r. w Lublinie.
Mieczysław Nowak: Od jak dawna gra pan w piłkę nożna?
Janusz Cieśliński: Zacząłem nie do piłki nożnej lecz od koszykówki. Mając 17 lat grałem jako zawodnik w gimnazjum im. Batorego. W parę miesięcy potem uprawiałem już piłkę nożna w WKS Unia. W roku 1939 zagrałem w meczu eliminacyjnym o mistrzostwo Polski juniorów ze Stanisławowem. Później nastały lata okupacji
Mieczysław Nowak: Czy podczas okupacji grywał pan jeszcze w piłkę nożna?
Janusz Cieśliński: W roku 1940-41 w rozgrywkach o mistrzostwo Lublina uczestniczyły dwa zespoły. Co ciekawsze, piłkarze w czasie okupacji grali na bosaka. Mecze piłkarskie odbywały się gdzieś do końca 1943 r. Po wyzwoleniu w 1944 wstąpiłem do wojska, stąd w 1946 r. powróciłem na stałe do Lublina i natychmiast włączyłem się do czynnego życia sportowego.
Mieczysław Nowak: Jakie uprawiał pan wtedy dyscypliny sportowe?
Janusz Cieśliński: Piłkę nożna, kosz i hokej.
Mieczysław Nowak: Hm, i na wszystko wystarczyło panu sił do uprawiana aż trzech dyscyplin?
Janusz Cieśliński: Wystarczyło. Systematycznie trenowałem oraz prowadziłem sportowy tryb życia.
Mieczysław Nowak: Obecnie morale polskiego sportu budzi poważne zastrzeżenia wśród naszego społeczeństwa. Co może pan powiedzieć na ten temat?
Janusz Cieśliński: Wydaje mi się, że wielu młodych sportowców zbyt często zagląda do kieliszka, niszczy swoje zdrowie i dlatego efekty na boisku są raczej znikome. I stąd właśnie płyną obawy naszego społeczeństwa o morale polskiego sportu.
Mieczysław Nowak: Na jakiej pozycji grał pan najdłużej?
Janusz Cieśliński: Na „sztoperze”. Dawniej nazywał się on środkowym pomocnikiem.
Mieczysław Nowak: Jakie ma pan najprzyjemniejsze wspomnienia z wieloletniej kariery sportowej?
Janusz Cieśliński: Do nich zaliczam w pierwszym rzędzie mecz z drugą reprezentacją Polski, mimo, że przegraliśmy wtedy 3:5. Skład drugiej reprezentacji stanowili wówczas: Skromny, Sobkowiak, Glimas, Słoma, Tarka, Skrzypniak, Czerniak, Trampisz, Brzeski, Krasówka i Wiśniewski. Następnie wygrany mecz 3:2 z Polonią Warszawa w której grali: Borucz, Pruski, Gierwatowski, Wiszniewski, Brzozowski, Wołosz, Przecherka, Ochmanski, Świcarz, Szularz, Woźnicki oraz mecz z ŁKS w Łodzi, gdzie zremisowaliśmy 3:3. O meczu tym „Przegląd Sportowy” pisał: „Baran Przesunięty na środek ataku został tak dokładnie zakryty przez Cieślinskiego, że nie był w stanie wyzwolić się spod tej opieki dla oddania celnego strzału”.
Mieczysław Nowak: Czy pańska małżonka znajduje zrozumienie dla czynnego życia sportowego, które przecież absorbuje i zabiera dużo czasu?
Janusz Cieśliński: Ostatnio trochę nie. Zresztą nie dziwie się jej.
Mieczysław Nowak: Jakie ma pan życzenia?
Janusz Cieśliński: Aby Lublinianka weszła do II ligi.
Źródło: Kurier Lubelski