Młode szczypiornistki z Lublina z kolejnym sukcesem. Lublinianki wygrały turniej ćwierćfinałowy w lubelskiej hali Globus i pewnie awansowały do najlepszej czwórki w kraju.
Biało-zielone w walce o FinalFour Mistrzostw Polski Juniorek Młodszych mierzyły się z UKS-em Varsovia, Koroną Handball Kielce i MKS-em Brodnica.
Zawodniczki zespołu z Lublina nie kryją radości z awansu do najlepszej czwórki w kraju. – Długo na to czekałyśmy. Wiele sezonów walczyłyśmy o to FinalFour. Cieszymy się, że w końcu tam jesteśmy – mówi Aleksandra Misiura. – Jestem bardzo szczęśliwa, że zdołałyśmy wywalczyć awans z pierwszego miejsca. Mierzyłyśmy się z bardzo solidnymi zespołami, które mocno stały w obronie i dobrze atakowały. My jednak po prostu okazałyśmy się lepsze i najwidoczniej lepiej przygotowane. Mamy nadzieję, że dalej wszystko pójdzie po naszej myśli. Że te wszystkie treningi i poświęcenie przyniosą oczekiwane efekty. Każda z nas wkłada w to swoje serce i zostawia na parkiecie krew i pot – dodaje MVP 1/4 finału MPJM, Iga Kuchczyńska. – To wyróżnienie to bardzo miłe zaskoczenie. Fajnie się czuję w tym zespole. Cieszę się, że mogłam pomóc mojej drużynie. Traktuję inne zawodniczki jak siostry. One są cudowne. Cudowni też są nasi kibice. Dziękuję również trenerom – powiedziała po zakończeniu turnieju zawodniczka.
– Moim zdaniem przez te trzy dni miałyśmy postawione ciężkie warunki przez wszystkie trzy drużyny, z którymi rywalizowałyśmy. Naszym celem był awans, który udało nam się uzyskać. Niestety w ostatnim meczu przegrałyśmy. Szczypiornistki z Brodnicy zagrały bardzo dobry mecz, choć były tak samo zmęczone, jak my. Na kolejne mecze jesteśmy nastawione bojowo. Chcemy awansować do finału i sięgnąć po złoto. Zrobimy, co w naszej mocy, by to osiągnąć – zapewnia z kolei Zuzanna Aleksandrowicz.
Warto dodać, że lublinianki w Mistrzostwach Polski Juniorek Młodszych muszą sobie radzić bez wielu ważnych kontuzjowanych zawodniczek. Mimo osłabień prezentują się fenomenalnie. Wśród wykluczonych z gry przez uraz jest Zuzanna Smyk, kapitan zespołu MKS Lublin. Potencjał lubelskich szczypiornistek jest zatem jeszcze większy, niż pokazują ich ostatnie wyniki, a atmosfera w drużynie kapitalna. – Niezależnie od tego, czy możemy grać, jesteśmy z zespołem. Jesteśmy częścią tej drużyny. Czujemy to. Jesteśmy bardzo zgrane, dobrze się dogadujemy, walczymy o wspólny cel i nawzajem się wspieramy – podkreśla Zuza Smyk. – Kontuzje nas nie oszczędzają. W samym SMS-ie jest kilka zawodniczek z urazami. Naprawdę bardzo dobrych zawodniczek. Gramy też dla nich. Nie chcemy, by ich kontuzje poszły na marne – dodaje golkiperka MKS-u, Emilia Pietura.
Lubelski turniej ćwierćfinałowy otworzyła niezwykle zacięta rywalizacja pomiędzy drużynami z Kielc i Brodnicy. Regulaminowy czas spotkania zakończył się rezultatem remisowym 29:29. W serii rzutów karnych skuteczniejsze okazały się kielczanki i to one cieszyły się z pierwszej wygranej. Niemal bezpośrednio po zakończeniu tego starcia na parkiet wybiegły szczypiornistki z Lublina, a wraz z nimi zawodniczki UKS-u Varsovia. Już do przerwy podopieczne Wojciecha Bracława wygrywały 16:12. Ostatecznie zwyciężyły 37:30. Fenomenalne zawody rozegrały Aleksandra Misiura i Laura Puchacz. Pierwsza z wymienionych piłkarek zdobyła aż dziesięć goli. Druga zapisała na swoje konto tylko dwa trafienia mniej.
– Pierwszy mecz jest najgorszy. Nasze dziewczyny rozkręcają się zwykle z każdym kolejnym spotkaniem. Varsovia to bardzo mocny zespół. Z każdym grała, jak równy z równym. My dobrze weszliśmy w to spotkanie i szczypiornistkom ze stolicy trudno było już odrobić stratę – tłumaczy trener biało-zielonych, Wojciech Bracław. – Ten mecz potoczył się po naszej myśli. Od razu dominowałyśmy – twierdzi natomiast bramkarka lubelskiej drużyny, Emilia Pietura.
Kolejny dzień zmagań na Globusie rozpoczął się od spotkania UKS Varsovia – MKS Brodnica. Zespół z Brodnicy, w którym upatrywano ćwierćfinałowych faworytów, ponownie przegrał. Tym razem musiał uznać wyższość szczypiornistek ze stolicy, przegrywając 30:32. Nie zawiodły natomiast zawodniczki z Lublina. Lubelski MKS zdecydowanie pokonał zawsze przecież silną Koronę Handball Kielce. Już do przerwy lublinianki wypracowały sobie dziewięciobramkową przewagę (19:10). Po końcowej syrenie cieszyły się z wygranej 38:22 i awansu do półfinału. Nikt bowiem nie mógł odebrać już biało-zielonym pierwszego miejsca. Znów skuteczne były Misiura i Puchacz. Obie zawodniczki zdobyły po sześć goli. Dwa trafienia więcej zapisała na swoje konto jednak Iga Kuchczyńska. Inga Trochimczyk i Aleksandra Jóźwik także miały tego dnia dobrze nastawione celowniki.
– Każdy mecz powinnyśmy zaczynać tak, jak spotkanie z Koroną Kielce – zaznacza Pietura. – Fantastyczne zwycięstwo. Zaskoczyło nas to, jak bardzo na naszą korzyść ułozyło się to spotkanie. W drugiej połowie meczu kielczanki zagrały zupełnie inaczej, niż w pierwszej. Wydaje mi się, że przeanalizowały scenariusz na następny dzień. Wycofały pierwszoplanowe zawodniczki, by odpoczęły na niedzielne spotkanie. Ich taktyka się sprawdziła. Wygrały z Warszawą i awansowały razem z nami – dodaje trener Bracław. – Dziewczyny walczyły o każdą piłkę. Pokazały, że mamy atuty na każdej pozycji. Każdej zależało na wygranej. Przede wszystkim myślały, atakując bramkę rywalek. Tam między słupkami stała bardzo dobra golkiperka, Nina Smelcerz. Mimo to, udało się zdobyć tak wiele goli – kończy kapitan biało-zielonych Zuzanna Smyk.
W niedzielę awans z drugiego miejsca wywalczyły szczypiornistki Korony Handball Kielce. Kielczanki pokonały UKS Varsovię 25:20. Lubelski turniej zamknęła rywalizacja MKS Lublin – MKS Brodnica. Jej rezultat nie miał już wpływu na kolejność drużyn na podium. Spotkanie od początku było bardzo wyrównane. Wygrały przyjezdne 29:27. Najskuteczniejsza wśród gospodyń była autorka ośmiu goli, Laura Puchacz. Pięc trafień dołożyła Sara Mircic, a jedną bramkę mniej wywalczyła Iga Kuchczyńska. Przegrana MKS-u nic nie zmieniła. Lublinianki zwyciężyły lubelski turniej ćwierćfinałowy i zameldowały się w FinalFour Mistrzostw Polski Juniorek Młodszych.
– Chciałyśmy wygrać wszystkie trzy spotkania, ale nie zawsze wszystko się udaje. Wyciągamy wnioski i lecimy po mistrza. Byłyśmy mocno nastawione na Brodnicę. Wiedziałyśmy, że to mocny zespół i taki też się okazał, choć grał z nami już bez szans na awans. Varsovia i Kielce to jednak również bardzo mocne drużyny. Brodnica pod koniec turnieju też udowodniła swoją jakość. Przyjezdne zasłużenie wygrały ostatni mecz – przyznała Iga Kuchczyńska.
– Pierwszy raz mieliśmy taką sytuację, że ostatni mecz nie decydował już o awansie. Na poprzednich etapach nasze losy ważyły się do samego końca. Być może z tego względu było nieco trudno zmotywować dziewczyny na sto procent. Nawet trochę je tonowaliśmy, lecz one naprawdę chciały to wygrać dla kibiców, którzy dopingowali je w hali Globus i stworzyli świetną atmosferę. Może ta porażka trochę ostudzi głowy. Ważna jest pokora. Medali nie można rozdawać przed ostatnim gwizdkiem. Ten mecz dobrze nam zrobi – zaznacza szkoleniowiec.
– Jest w zespole wielka radość, mimo tego ostatniego spotkania, które całkowicie nie poszło po naszej myśli. Awans jest jednak nasz i na tym się skupiamy. Teraz najważniejsze jest dla nas, by zaprezentować się jak najlepiej na kolejnym etapie. Ważne, by pamiętać o błędach i starać się ich nie powtarzać. Wyciągamy cenną lekcję i gramy dalej – kontynuuje Emilia Pietura. – Brodnica była faworytem. Przyjechała tu, by awansować. Dziewczyny jednak się postawiły, choć było tego trzeciego dnia widać zmęczenie oraz pewne niedoskonałości, w tym błędy podań i nieodpowiedzialne decyzje. Mamy jednak awans i to jest najważniejsze. Jestem pewna, że dziewczyny obejrzą mecz i wyciągną wnioski. Trenerzy też na pewno będą mieli obraz tego, co należy poprawić przed kolejną fazą rywalizacji – dodaje Zuzanna Smyk. – Wszystkie mamy po tym meczu niedosyt. Być może wynika to ze zmęczenia. Z Brodnicą w końcu mierzyłyśmy się po dwóch ciężkich dniach – kończy Aleksandra Misiura.
Pozostałych półfinalistów wyłonił turniej rozgrywany w Warszawie. Pierwsze miejsce zajęły gospodynie z tematejszej UKPR Agrykoli, a tuż za nimi uplasowały się zawodniczki SPR-u Gdynia. Tym samym z rozgrywkami pożegnały się ekipy SPR Pogoni 1945 Zabrze i Bukowsko-Dopiewskiego KPR-u. O finał MKS Lublin powalczy z gdyniankami. – Znamy ten zespół. Mierzyliśmy się z nim w 1/8 finału na naszym parkiecie. Wiemy, jak grać. Gdynianki jednak na pewno będą chciały udowodnić swoje, zrewanżować się nam i pokazać, że nie znalazły się w FinalFour przypadkiem. To na pewno będzie bardzo trudny mecz – mówi trener Bracław.
– To są bardzo fajne zespoły. Miałyśmy już okazję, by zmierzyć się z gdyńskim SPR-em. Najbardziej jednak czekamy na Agrykolę, bo z tym zespołem jeszcze nie grałyśmy – przyznaje Misiura. – Wygrałyśmy już z SPR-em Gdynia, ale to nie znaczy, że teraz możemy osiąść na laurach. Trzeba dobrze przygotować się do tego spotkania i zagrać tak, jak potrafimy – ostrzega Pietura. – Mecz z Gdynią był bardzo wyrównany, ciężki i powiedziałabym nawet, że brutalny. Byłyśmy jednak bardzo zmotywowane. Trzeba tylko to powtórzyć. Chcemy być w finale i mam nadzieję, że to się uda – kończy Smyk.
Źródło: MKS Lublin