Zdzisław Niedziela o sobie, wojsku i Starcie Lublinie. Wywiad z 17 listopada 1969 r.

– W pierwszych latach po wyzwoleniu uprawniałem kilka dyscyplin sportowych. Najbardziej polubiłem piłkę nożną. W 1950 r. Lublinianka przygotowywała się do spartakiady wojskowej. Mieliśmy w Warszawie zgrupowanie, a piłkarzy trenował sam Wacław Kuchar. Ponieważ przedtem grałem w koszykówkę, zaczęto zastanawiać się jaki będzie ze mnie większy pożytek – w drużynie piłkarskiej czy koszykówki. Wybór pasł na koszykówkę. Chyba dobrze się stało, bo zdobyliśmy trzykrotnie mistrzostwo Wojska Polskiego, a raz nawet niewiele brakowało do I ligi. Przyjemnie wspominam okres pobytu w wojsku, były nawet duże sukcesy.

– W 1953 r. p. Zdzisław Niedziela powraca z wojska do Lublina. Jesienią wstępuje do Startu, gdzie koszykówka stawiała pierwsze kroki..

– Chyba zrobiliśmy dobry początek skoro później koszykówka w Starcie sięgnęło po największe laury w Polsce. W drużynie grali wtedy: Borowski, Arciszański, Bylica. Przez wiele lat grałem i jednocześnie trenowałem drużynę Startu. Nie zawsze można to było pogodzić ze sobą. W 1959 r. przestałem już grać, aby zająć się pracą szkoleniową. Do dziś pamiętam mecz z poznańskim Lechem rozegranym na hali targowej na Podzamczu. Do końca pozostało 40 sekund. Lech prowadził kilkoma punktami. Drużynie poleciłem popełniać tzw. taktyczne faule. Koszykarze Lecha byli do tego stopnia zdenerwowani, że nie mogli zdobyć, ani jednego punktu. Nam się jakoś wiodło lepiej i ten mecz wygraliśmy i ten mecz wygraliśmy. Dramatyczny był także mecz z krakowską Wisłą. Prowadziliśmy cały czas mając przewagę 10 – 15 punktów. Przegraliśmy dopiero po dogrywce.

– Które sukcesy Startu sprawiły panu najwięcej satysfakcji?

III miejsce w ekstraklasie i wicemistrzostwo na spartakiadzie.

Jakie były powody spadku do II ligi?

O tym wszyscy wiemy…

–  Kiedy nastąpi triumfalny powrót do I ligi?

Nie jest to takie proste. Trenuję młody zespół. Spośród 17 zawodników – 11 to juniorzy z roczników 1952 – 56. Nie okrzepli jeszcze w trudnych, ligowych bojach. Muszą koniecznie przejść kilkuletni staż, aby wreszcie na serio planować powrót do I ligi. Ponadto wszyscy muszą solidnie i systematycznie pracować, a nie zawsze to zależy tylko od trenera. Tylko poprzez wspólny wysiłek możemy za rok, dwa osiągnąć zamierzony cel.

– Czy bardzo przeżywa pan mecz swojej drużyny?

Chyba tak, chociaż czasem tego nie widać. Moi przyjaciele twierdzą, że siwizna na mojej głowie – to rezultat sportowych przeżyć i zmartwień.

Czy ma pan jakieś sportowe hobby?

Kompletuje sportowe znaczki klubów z którymi gramy mecze.

 

Reaktor w 1969 r. pisał o trenerze Zdzisławie Niedzieli: w poprzednich latach wyróżniony został odznaką Zasłużonego dla Lublina. Posiada ponadto złote odznaki PZKosz i Rady Głównej Zrzeszenia Start, wiele dyplomów, proporców. Przez kilka lat pracował społecznie w zarządzie OZKosz. Teraz marzy o jednym: ażeby czerwono – czarni powrócili do I ligi.

Dziś imię legendarnego trenera Startu Lublin nosi Hala Sportowa przy Al. Zygmuntowskich 4.

 

źródło: Kurier Lubelski, R. 13 nr 271 (18 listopada 1969)

Dodaj komentarz

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej o plikach cookies znajdziecie Państwo w naszej polityce prywatności.

Skip to content