Na rok może zniknąć z miasta ligowy żużel, a w 2017 r. drużynę wystawiłaby nowa spółka. Taki scenariusz przedstawiono wczoraj w Ratuszu wraz ze sponsorem, który ma pomóc w wyciągnięciu speedway’a z finansowego dołka. Ale ekspresowych rozwiązań nie ma.
Po to, by KMŻ Lublin wyszedł z zadłużenia potrzeba około ćwierć miliona złotych. Pieniądze w miejskiej kasie są, ale Ratusz nie ma ich jak przelać klubowi, bo to prywatny podmiot. Jedyną drogą podawania pieniędzy było opłacenie za promocję Lublina podczas meczów, ale drużyna pożegnała się z rozgrywkami, więc meczów nie ma i nie ma też formalnego powodu do przekazania kwoty „uwięzionej” w miejskiej kasie.
Ta sama zasada „jest mecz, są pieniądze za promocję” stosowana ma być przez miasto także w przyszłym roku, o ile KMŻ zostanie zgłoszony do rozgrywek. Ale na to raczej liczyć nie można. Przyszły rok dla ligowego żużla w Lublinie może być stracony. – Jesteśmy w stanie wystartować od roku 2017 – mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina i prezentuje nowego sponsora, który miałby wyłożyć na to pieniądze.
Sponsorem tym jest Jacek Bury, który zajmuje się hurtowym handlem owocami i warzywami. Otwarcie przyznaje, że jest raczej fanem tenisa, niż żużla. – Ale żal mi jest, że marnujemy potencjał, który był budowany przez wiele lat – wyjaśnia prezes Bury.
Drużynę do rozgrywek w 2017 r. miałby zgłosić już nowy podmiot. – Pan prezes preferuje formułę spółki – mówi Żuk. Zastrzega, że miasto do tej spółki nie zamierza ingerować. A Bury zapewnia, ze nie będzie działać samodzielnie. – Jestem po rozmowach z firmami, które są gotowe wyłożyć na to pieniądze. Ale dla wszystkich zainteresowanych kluczowa jest jedna zasada: to musi być przejrzyste.
Trzonem nowej drużyny będą młodzi zawodnicy pochodzący z Lublina i tutaj wyszkoleni. – Bez prowadzenia szkolenia własnych zawodników nie ma mowy o sukcesach w jakimkolwiek sporcie – mówi Piotr Więckowski, kierujący żużlową spółką. Dodaje, że tak jest też po prostu taniej. – Przy zawodnikach, którzy są wynajęci do odegrania spektaklu te koszty się kumulują strasznie.
Na wczorajszym spotkaniu pojawiło się siedmiu licencjonowanych żużlowców. – Plan byłby taki, aby w przyszłym roku 10 zawodników z naszego miasta uzyskało licencję – stwierdza Więckowski. Drużyna ma być jednak uzupełniana dobrze wyszkolonymi żużlowcami z zewnątrz. – Kibice chcą oglądać swoich, ale chcą też oglądać zwycięstwa – mówi prezydent. A Bury przyznaje, że to będzie kosztowało: – Na społecznictwie wszystkiego nie zrobimy.
Ratusz deklaruje, że jeśli nie będzie w przyszłym roku żużla ligowego, to przekaże pieniądze na inne imprezy żużlowe. – Meczów będzie więcej, niż by to wynikało z kalendarza ligowego – zapewnia Żuk.
Co ze stadionem?
Bandy i nawierzchnia mają zostać poprawione przez MOSiR. Na większą przebudowę trzeba by czekać do roku 2017, ale wcześniejszy projekt Ratusz określa mianem „gigantomanii”, a nowy miałby się ograniczać do toru i solidnego zbudowania jednej z trybun. Miasto ma nadzieję, że znajdzie do tej inwestycji prywatnego partnera i ma żal do PZMot, że nie angażuje w to pieniędzy uzyskanych przez związek ze sprzedaży toru kartingowego przy Zemborzyckiej. Prezydent Lublina stwierdził też wczoraj, że myślał „o zaadaptowaniu nowego stadio0nu na wydarzenia żużlowe”, ale nie pozwala na to gwarancja.