Wojewódzki Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki jako regionalna delegatura ówczesnego odpowiednika Ministerstwa Sportu miała ogromny wpływ na kształtowanie realiów lokalnej kultury fizycznej. Przewodniczącego WKKFiT w 1963 r. został znany lubelski działacz sportowy Jerzy Forysiak, który wówczas też udzielił wywiadu dla jednej z miejskich gazet.
Redaktor: Czy jest pan przerażony ogromem pracy jaka teraz niewątpliwie spadnie na pańskie barki?
Jerzy Forysiak: Muszę przyznać, że tak. Sądzę, że to chyba szybko minie.
Redaktor: Zacznijmy wobec tego od wspomnień. To już minęło.
Jerzy Forysiak: Ze sportem zetknąłem się w szkole. Moją sportową pasją były: siatkówka, koszykówka i piłka ręczna. „Odkrył” mnie dla sportu i wychowywał p. Strycharzewski. Później grałem w AZS. Ponad dwa lata trenowałem żeńską drużynę AZS, która zdobyła wicemistrzostwo Polski swego zrzeszenia. Potem przyszła praca w „Ogniwie”, następnie to już lata bliższe: działalność w organizacjach młodzieżowych, a od 1960 r. funkcja prezesa ZW TKKF. Boje się, czy dotychczasowa suma doświadczeń wystarczy na nowym, świeżo objętym stanowisku.
Redaktor: Twierdzenie chyba podyktowane skromnością. Znany pan jest przecież z dużej ofiarności i rozsądnych poczynań. Wszyscy cenią w panu olbrzymią konsekwencję w postępowaniu. Przejdźmy do spojrzenia lubelskie podwórko sportowe.
Jerzy Forysiak: Potrzebny nam jest długofalowy plan opracowany w najmniejszych szczegółach o rozwoju tych dyscyplin sportowych, które w obecnej chwili mają realne szanse rozwoju. Rzucić tam musimy wszystkie środki na które nas stać i z żelazną konsekwencję żądać realizacji. Moją dewizą w postępowaniu będzie: mniej obiecywać, więcej dawać i wymagać.
Redaktor: Gdyby panu dano prawo decydowania: jakie należałoby wprowadzić u nas zmiany i reformy? – przynajmniej w niektórych dziedzinach życia sportowego?
Jerzy Forysiak: To ryzykowne pytanie. Olbrzymi nacisk położyłbym na rozwój masowej kultury fizycznej przeprowadzając zasadniczą reformę w.f w szkolnictwie. Młodzież oprócz normalnych zajęć w.f. powinna uczestniczyć systematycznie w masowych imprezach. Te nowe, ciekawe, dostępne dla wszystkich formy rozgrywek są konieczne do uzupełniania zajęć i tak przecież ograniczanych w szkołach. W odniesieniu do sportu wiejskiego: należałoby zlikwidować do koniecznego minimum rozgrywki w sporcie wyczynowym, a bardziej zadbać o masowy dopływ wiejskiej młodzieży do uprawiania kultury fizycznej.
Redaktor: Co obecnie powinno stać się oczkiem w głowie WKKFiT?
Jerzy Forysiak: Problemów i spraw do załatwienia jest mnóstwo. Nade wszystko musimy dążyć do ześrodkowania posiadanych finansów w celu ukończenia budowy krytej pływalni oraz innych znajdujących się w budowie obiektów sportowych. Uważam, że dotychczas rozproszkowanie dotacji przyniosło województwu więcej szkody, niżeli korzyści. Drużynom, które mają obecnie największe szanse wejścia do wyższych klas, musimy okazać wyjątkową pomoc i poparcie.
Redaktor: Czy pańskim zadaniem konieczne są zmiany w łonie samego WKKFiT, jego plenum czy prezydium?
Jerzy Forysiak: Taka potrzeba istnieje. Jednakże moim zdaniem będę oceniał ludzi biorąc za kryterium ich aktywność i to jaki sobie zdobyli szacunek i autorytet na poszczególnych odcinkach pracy.
Redaktor: Jakie plany na najbliższy okres czasu?
Jerzy Forysiak: Przez jakiś czas muszę poznać całą specyfikę objętej pracy, zorganizować spotkania z aktywem sportowy a potem jak najmniej siedzenia za biurkiem. Będę starał się jak najwięcej przebywać poza Lublinem.
Źródło: Kurier Lubelski, 21 lutego 1963 r.