Po doskonałym starcie w rozgrywkach o Mistrzostwo Polski, piłkarze Motoru musieli przełknąć gorycz porażki po meczu z Zawiszą Bydgoszcz. Kolejne spotkanie „u siebie” rozegrali ze słynną Legią Warszawa. Goście nie okazali piłkarskiej litości beniaminkowi z Lublin. Spotkanie ponad to „okraszone” zostało prywatnym nieszczęściem znakomitego Zygmunta Kalinowskiego, który był autorem bramki samobójczej. RKS Motor Lublin – CWKS Legia Warszawa 0:5 (0:1).
Mecz z wielkim CWKS-em był na ustach wszystkich lubelskich kibiców. Wówczas stołeczna drużyna składała się z gwiazd polskiego futbolu, a w ich wyjściowej jedenastce było aż pięciu reprezentantów Polski. Oczywistym było, że Legia nie przybyła na Aleje Zygmuntowskie by podziwiać błyskotliwego beniamina, ale by pewnie obnażyć wszystkie słabości ambitnych „Motorowców”. Tak też się stało i po 90′ minutach jednostronnego widowiska schodzili do szatni ze zdobyczą pięciu bramek przy zerowej stracie..
Dobre złego początki..
Motor Lublin rozpoczął w sposób typowy dla siebie: odważnie i szybko. Już w pierwszych czterech minutach gospodarze przeprowadzili trzy zgrabne akcje, ale żadna z nich nie zakończyła się celnym strzałem. Pierwszą poważną okazję miał w 14 minucie Lorenc, ale niestety Kazimierski okazał się był w wyśmienitej formie. Już trzy minuty później rzut rożny wykonywał Przybyła, który wrzucił piłkę wprost na głowę Popa, który przedłużył ją do Mącika, ten jednak popisał się wyjątkową nieskutecznością. Wydaje się, że ten właśnie moment był przełomowy dla losów całego spotkania. W prawdzie Motor Lublin raz jeszcze stworzył groźną okazję w 35 minucie, niestety i ta zakończyła się niecelnym strzałem Dębińskiego. Kilka minut przed końcem pierwszej części spotkania, Janusz Baran w 41 minucie przejął piłkę na własnej połowie i po minięciu dwóch obrońców drużyny gospodarzy znalazł się sam na sam z Kalinowskim. Sprytnie jednak podał piłkę do lepiej ustawionego Marka Kusto, któremu pozostało jedynie dopełnienie formalności. Motor Lublin – Legia Warszawa 0:1. Gospodarze natychmiast przeprowadzili kontratak, ale i ten zakończył się niecelnym strzałem Dębińskiego
Grad bramek..
Po rozpoczęciu drugiej części gry, jej obraz uległ zdecydowanej zmianie. Choć Motor próbował swojego szczęścia dobry strzałem Wójtowicza, ale to Krzysztof Adamczyk w swoim stylu, po samotnej akcji, powiększył prowadzenie Legii. Gospodarze nie dawali za wygraną i kilka minut później swoją klasę potwierdzić musiał Kazimierski, który wybronił próbę Andrzeja Popa. W 62 minucie kolejną akcję Legii przerwał Kalinowski, ale niestety już trzy minuty później musiał ponownie wyjmować piłkę z własnej siatki po doskonałym strzale Krzysztofa Adamczyka. Skalę nieszczęścia piłkarzy Motoru ukazała dopiero prywatna katastrofa bramkarza gospodarzy. Zygmunt Kalinowski w 71 minucie nonszalancko wyłapując piłkę po rzucie rożnym wykonywanym przez Miłoszewicza, wbił kolanem piłkę do własnej bramki. Bramkarz miał jednak natychmiastową okazję do zrehabilitowania się w akcji sam na sam z Okońskim, ale już dwie minuty później wynik meczu na 0:5 ustalił celnym strzałem najlepszy na boisku Krzysztof Adamczyk.
Ostatnią okazję na zdobycie honorowego trafienia miał Dębińskim niestety tym razem razem lepszy okazała się Kazimierski. Ostatnią interwencja meczu popisał się jednak Kalinowski, którego dobra postawa uchroniła Motor przez jeszcze wyższą przegraną.
Wesele przyczyną porażki?
Kilka godzin po sromotnej porażce piłkarzy Motoru miasto obiegła szokująca wiadomość. Otóż jeśli wierzyć plotkom, piłkarze przez trzy poprzednie dni bawili się na weselu Ireneusza Lorenca. Podobno kilku z nich wskazywało na daleko idącą niedyspozycję w dniu meczowym. Działacze Motoru jednak demontowali te plotki mówiąc: „takie posądzenie, to jest po prostu świństwo, potwarz, na którą przecież nie zasłużyliśmy”. Głośny sprzeciw wyraził również sam Lorenc, tłumacząc, że było to skromne przyjęcie bez udziału przyjaciół z boiska. Andrzej Wawrzycki skwitował te plotki jednym zdaniem, mówią, że takimi pomówieniami kibice Motoru udowodnili, że nie są jeszcze gotowi na spotkania na poziomie ekstraklasy i nie potrafią przyjąć porażki z honorem. Jak pokazały kolejne miesiące – dostali jeszcze szansę na rehabilitację..
Drużyny zagrały w składach:
Motor Lublin: Zygmunt Kalinowski, Waldemar Fiuta, Ryszard Chaberek
Jerzy Szczeszak, Krzysztof Wójtowicz, Roman Dębiński, Ryszard Walczak
Bolesław Mącik ( zastąpiony 61 min. przez Henryka Świętka), Andrzej Pop, Janusz Przybyła, Ireneusz Lorenc (zastąpiony w 15 min. przez Jerzego Jagiełło).
Trener: Bronisław Waligóra
Legia Warszawa: Jacek Kazimierski, Ryszard Milewski, Adam Topolski, Edward Załężny, Waldemar Tumiński, Janusz Baran, Henryk Miłoszewicz,
Marek Kusto, Stefan Majewski, Mirosław Okoński, Krzysztof Adamczyk.
Trener: Ignacy Ordon
Sędziował: Mieczysław Wójcik (Kraków)
Widzów: 25 tysięcy
RKS Motor Lublin – CWKS Legia Warszawa 0:5 (0:1)
Bramki do Legii zdobyli: Marek Kusto (41′) , Henryk Miłoszewicz (55′), Krzysztof Adamczyk (65′) , Zygmunt Kalinowski (71′ bramka samobójcza), Krzysztof Adamczyk (74′).
Po zakończeniu jedenastej kolejki rozgrywek o Mistrzostwo Polski Motor spadł na dziewiąte miejsce. Pozycję lidera zajmował Widzew Łódź, przed Legią Warszawa i Szombierkami Bytom. Tabelę zamykała Odra Opole za Górnikiem Zabrze i Śląskiem Wrocław.
W następnej kolejce Motor Lublin zmierzyć się miał z zajmującą 5 lokatę w tabeli Bałtykiem Gdynia.
Fot. Zdjęcie poglądowe.