Po raz kolejny piłkarze Lublinianki mogą mówić o dużym pechu. Zielono-biało-czerwoni ulegli Koronie II Kielce 1:2, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry, po kontrowersyjnym rzucie karnym.
Po trzech kolejnych porażkach 0:2 cel dla Dumy Lublina był oczywisty – strzelić wreszcie gola i zapunktować. Za realizowanie tego celu lubelska jedenastka zabrała się z gracją słonia w składzie porcelany, bo już po 10. minutach mieliśmy gola dla gości. Karol Turek zagrał prostopadle do Hubert Szulca, a ten dobrym strzałem pokonał Stanisława Czarnogłowskiego, niewiele robiąc sobie z obecności obrońców Lublinianki.
Pięć minut później mogło być już 0:2. Przy wyprowadzeniu piłki fatalnie skiksował Norbert Myszka. Goście nie wykorzystali jednak niespodziewanej okazji. Później na boisku nie działo się za wiele ciekawego. Przyjezdni kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń, a Lublinianka była kompletnie niegroźna w ofensywie, co niestety przypominało ostatni mecz w Dębicy. W 38. minucie strzał Dawida Lisowskiego dobrze obronił Czarnogłowski. Niedługo potem szczęścia szukał też Miłosz Strzeboński, ale chybił celu. Jedyna groźna okazja Lublinianki miała miejsce w 42. minucie. Prostopadłe podanie Tomasza Brzyskiego dotarło do Mateusza Majewskiego, ale strzał naszego zawodnika obronił Rafał Mamla.
Druga połowa zaczęła się od przewagi Korony, która nie potrafiła przekuć swojej dobrej gry w konkrety. Kilka razy pod bramką gospodarzy kotłowało się i pachniało podwyższeniem prowadzenia kielczan. Jednak wynik nie ulegał zmianie, a Lublinianka wciąż była w grze.
Nie szło podopiecznym trenera Chmury z gry, więc przydał się stały fragment. W swoim stylu z wolnego świetnie dośrodkował Brzyski, a do główki doszedł Marcin Świech. „Marian” nie dał Mamli żadnych szans i publiczność na Wieniawie mogła fetować gola. Na tę bramkę przyszło czekać długo, bo ostatnie trafienie zielono-biało-czerwoni zanotowali 380 minut temu w zwycięskim meczu z Unią Tarnów.
Lublinianka po bramce uwierzyła w siebie i mogła ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. Strzał Brzyskiego z rzutu wolnego był kąśliwy, ale piłka nieznacznie minęła lewy słupek bramki Korony. W odpowiedzi goście sprawdzili czujność Czarnogłowskiego strzałem Szymona Majewskiego. Golkiper Dumy Lublina popełnił prosty błąd techniczny, ale na szczęście piłka minęła bramkę o centymetry.
Ciekawie zrobiło się w 82. minucie, kiedy to konieczna była zmiana… sędziego. Obecność czwórki sędziowskiej na tym poziomie rozgrywkowym to rzadkość, ale w tym wypadku sędzia techniczny przydał się jak rzadko kiedy, bo musiał zastąpić głównego. Urazu łydki doznał Kacper Kendzia, a zastąpił go Mikołaj Kujawski. Ta zmiana okazała się kluczowa, ale – cytując Bogusława Wołoszańskiego – nie uprzedzajmy faktów.
W końcówce Lublinianka zmarnowała dwie stuprocentowe sytuacje. Jęk zawodu przeszedł przez Wieniawę najpierw, gdy zupełnie niespodziewanie sam przed bramkarzem znalazł się Sebastian Rak, a kilka minut później, gdy sam na spotkanie z golkiperem ruszył Michał Paluch. Z obu tych pojedynków Mamla wyszedł obronną ręką.
Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić – to wyświechtane piłkarskie porzekadło niestety sprawdziło się w tym meczu. Aktywny przez cały mecz Janusz Nojszewski urządził sobie kolejny slalom gigant. Rozpędzony wpadł w pole karne, a po chwili padł na murawę jak rażony piorunem, gdy znalazł się pomiędzy dwójką obrońców Lublinianki. Sędzia Kujawski bez wahania wskazał na punkt karny. Piłkarze Lublinianki ruszyli z protestami, które rzecz jasna były bezcelowe, bo arbiter nie miał zamiaru zmienić zdania. Z perspektywy trybun sytuacja wyglądała raczej na próbę wymuszenia jedenastki przez gracza Korony, który znalazł się w kleszczach.
To nie koniec emocji. Rzut karny Strzebońskiego wybronił Czarnogłowski. Odbił też dobitkę Nojszewskiego, ale piłka po chwili spadła pod nogi Jakuba Rybusa. Zmiennik w zespole Mariusza Arczewskiego przymierzył idealnie w samo okienko. Goście oszaleli ze szczęścia, piłkarze Lublinianki padli na murawę w rozpaczy. Słów krytyki sędziemu nie szczędził Brzyski, który obejrzał za to dwie żółte kartki i przedwcześnie zakończył udział w meczu. Kolejne minuty doliczonego czasu gry nie przyniosły zmiany rezultatu. Lublinianka przegrała 1:2.
To kolejna w tym sezonie porażka, która bardzo boli, bo nasza drużyna nie wykorzystała dogodnych okazji, a na dodatek straciła cenny punkt po bardzo wątpliwym rzucie karnym. Pretensje trzeba mieć jednak przede wszystkim do siebie. Skuteczność jest do poprawy, tak jak wiele innych elementów. Z uporem maniaka powtarzać jednak będziemy, że zespołu i trenera nie można rozliczać według normalnych kryteriów, bo sytuacja w klubie jest daleka od normalnej. Niestety, biednemu wiatr wieje w oczy i dobitnie widać to po meczach takich jak z Chełmianką, Wieczystą czy tym dzisiejszym. My jednak nie tracimy wiary i naszym zawodnikom zalecamy podnieść głowy do góry. Do podniesienia z boiska pozostało jeszcze wiele punktów.
Lublinianka – Korona II Kielce 1:2 (0:1)
Świech 66 – Szulc 10, Rybus 90+6
W 90+6 minucie Miłosz Strzeboński nie wykorzystał rzutu karnego (Stanisław Czarnogłowski obronił).
Lublinianka: Czarnogłowski – Futa, Śledzicki, Myszka, Świech – Tymosiak, Chodziutko (46 Miśkiewicz), Brzyski – Janaszek (83 Rak), Paluch, Majewski.
Pozostali rezerwowi: Krupa, Flis, Malec, Baran.
Trener: Robert Chmura.
Korona: Mamla – Więckowski, Kiercz, Seweryś, D. Lisowski (75 Mucha) – Konstantyn (61 Majewski), Strzeboński, Turek, P. Lisowski (46 Bielka, 90+8 Mucha), Nojszewski – Szulc (61 Rybus).
Pozostali rezerwowi: Marczewski, Zwoźny.
Trener: Mariusz Arczewski.
Żółte kartki: Chodziutko, Świech, Brzyski, Myszka – Nojszewski, D. Lisowski, Bielka, Rybus
Czerwona kartka: Brzyski (90+6 – za dwie żółte)
Sędziował: Kacper Kendzia (Leszno) oraz od 82. minuty Mikołaj Kujawski (Łódź).
Źródło: Lublinianka