Motor zakończył swoją passę zwycięstw i w wyjazdowym spotkaniu uległ Wiślanom Jaśkowice. W meczu padło aż 7 bramek. Ze względu na warunki pogodowe rozegranie meczu stało pod znakiem zapytania, finalnie jednak został opóźniony o godzinę.
Pierwsze 20 minut spotkania to całkowita dominacja gospodarzy – przez ten czas udało im się strzelić jedną bramkę. Później do swoich sytuacji doszli Motorowcy. W 27. minucie po dograniu Oziemczuka, w doskonałej sytuacji znalazł się Paweł Kaczmarek, który umieścił piłkę w siatce.
Mecz stawał się coraz ciekawszy. Gospodarze zdobyli swoją drugą bramkę, chwile później mogli podwyższyć stan spotkania na 3:1, ale Czarnecki nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Mówią, że „niewykorzystane sytuacje się mszczą” – przysłowie te sprawdziło się chwilę później, gdyż na tablicy wyników pojawił się remis 2:2.
Żółto-niebiesko-biali cieszyli się z remisu niecałą minutę. Gracz Wiślan stanął w sytuacji jeden na jeden z zawodnikiem Motoru — ograł go i umieścił piłkę w bramce, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie.
Po dziesięciu minutach drugiej odsłony trener Motoru zdecydował się na potrójną zmianę. Dało to efekt w postaci ożywienia, a nawet groźnej sytuacji bramkowej. Efektywność stała jednak po stronie gospodarzy. W 65. minucie cieszyli się z 4. już bramki i dali niesamowicie ciężkie zadanie przyjezdnym. 10 minut przed końcem regulaminowego czasu bramkę kontaktową zdobył Kozban, który rozpalił nadzieję w sercach Motorowców. Niestety więcej bramek już nie ujrzeliśmy, a lublinianie musieli pogodzić się z porażką.
Wiślanie Jaśkowice – Motor Lublin 4:3 (3:2)
fot. Tomasz Lewtak