Rozmowa z Krzysztofem Szujeckim, autorem książki „Sportsmenki. Pierwsze polskie olimpijki, medalistki, rekordzistki”

Babochłop, dziwoląg, ulicznica – pierwsze polskie sportsmenki nie miały lekkiego startu. Narażone na złośliwe komentarze konserwatywnego społeczeństwa powoli wdzierały się na szczyt, a kobiecy sport, mimo wielu przeszkód natury społecznej i obyczajowej, rozwijał się i przenikał do świadomości mas. „Sportsmenki. Pierwsze polskie olimpijki, medalistki, rekordzistki” Krzysztofa Szujeckiego to zbiór portretów trzynastu wyjątkowych kobiet, które na zawsze odmieniły oblicze polskiego sportu. W księgarniach już od 7 października, a dziś zapraszamy na lekturę wywiadu jakiego autor udzielił portalowi Historia.org.pl i Kronice Sportu. 

Kronika Sportu: W dobie wielkiej popularności książek o tematyce sportowej, Pańska wyróżnia się pod wieloma względami. Skąd pomysł na przywołanie historii tych wyjątkowych kobiet?

Krzysztof Szujecki: Zwróciłem uwagę, że dotychczas – mimo rzeczywiście pokaźnej liczby tytułów sportowych – nie powstała książka, która prezentowałaby wieloaspektowo biografie pierwszych polskich sportsmenek. Postanowiłem to zmienić i wypełnić lukę na rynku wydawniczym. Tym bardziej, że były to kobiety uzdolnione nie tylko w zakresie sportu… Wśród bohaterek są m.in.: utalentowana pianistka, ceniona poetka; studentka matematyki; posiadaczka ponad 150 woluminów dotyczących szeroko pojętej rehabilitacji sportowej; szanowana z osiągnięcia zawodowe dentystka, absolwentka chemii czy też doktor nauk weterynaryjnych…

Kronika Sportu: Wśród kanonicznych wręcz postaci Haliny Konopackiej, Jadwigi Wajsówny czy Heleny Marusarzówny pojawia się fascynująca opowieść o nieco zapomnianej Karolinie Kocięckiej. Dlaczego właśnie jej historię postanowił Pan przywołać?

Krzysztof Szujecki: Była ona pierwszą polską sportsmenką naprawdę światowego formatu, z powodzeniem startowała w najważniejszych wyścigach międzynarodowych. Początkowo brała udział w rywalizacji z mężczyznami, gdyż nie organizowano jeszcze odrębnych zawodów pań. Bardzo przyczyniła się do popularyzacji sportu wśród kobiet pod koniec XIX i na początku XX wieku.  Przez lata pokazywała, że kobiety również potrafią z powodzeniem uprawiać sport na poziomie wyczynowym.

Kronika Sportu: Przywołuje Pan kilka niewybrednych określeń jakie kierowano wobec sportsmenek z poprzednich dekad. Są one najlepszym świadectwem reakcji na ruch emancypacji kobiet i prawdziwym symbolem zmian obyczajowych. Czy przed dzisiejszymi bohaterkami stadionów, bieżni i kortów stoją podobne wyzwania?

Krzysztof Szujecki: Na pewno dzisiejsze gwiazdy kobiecego sportu mają łatwiej. W zasadzie nie da się porównać czasów sprzed 100 czy nawet 60 lat z dzisiejszymi warunkami. Nikt już nie odmawia prawa paniom do uczestnictwa w sporcie. Startują nawet w (przez całe dziesięciolecia) uznawanych za typowo męskie dyscyplinach, jak podnoszenie ciężarów, boks, czy piłka nożna. W czasach, o których traktuje moja książka, panie napotykały na liczne bariery, uprzedzenia, a rzeczywistość zmieniała się bardzo powoli. Postaci przedstawione przeze mnie pokazały jednak, że ogromna determinacja i pasja potrafią zdziałać cuda.

Kronika Sportu: Przemysław Babiarz niejednokrotnie podczas zawodów lekkoatletycznych wspomina postać Haliny Konopackiej, komentatorzy meczów tenisa ziemnego przywołują osiągnięcia Jadwigi Jędrzejowskiej. Czy Pańskim zdaniem osoby relacjonujący dzisiejszy sport powinni częściej odwoływać się do historii? O której z bohaterek Pańskiej książki powinno mówić się częściej w kontekście stawiania jej za prekursorkę osiągnięć dzisiejszych sportsmenek?

Krzysztof Szujecki: Myślę, że warto odwoływać się do historii sportu, ale w możliwie szerokim kontekście. Pokazywać jak sport się zmienia, jakie czynniki determinują te zmiany, czy zmierzają one we właściwym kierunku. Te uwagi oczywiście powinny być czynione w odpowiednich momentach. Nie powinno się to odbywać kosztem relacjonowanego wydarzenia, widz nie może mieć wrażenia, że dziennikarz zamiast komentować tego, co w danym momencie wszystkich interesuje, rozwodzi się nad zamierzchłą przeszłością. Na pewno jednak prawdziwy kibic powinien znać historię sportu; czy wyobrażamy sobie kinomana, który nie znałby historii kina, dawnych przebojów filmowych? Wydaje mię, że najwięcej dla rozwoju polskiego sportu kobiet w okresie przed II wojną światową – biorąc pod uwagę całokształt działalności, a nie tylko wyniki i rekordy – zrobiła Halina Konopacka. 

Kronika Sportu: Czytając Pańską książkę zaintrygować może historia Marii Kwaśniewskiej podczas Igrzysk Olimpijskich w Berlinie, jej wielkiej odwagi w kontekście rozmowy z Adolfem Hitlerem i zdjęcia, które w okrutnych latach II Wojny Światowej okazało się swoistym „listem żelaznym” i pomogło Pani Marii uratować wiele ludzkich istnień. Którą z opowieści wywarła w Panu największe wrażenie jako na autorze i przede wszystkim znawcy historii sportu?

Krzysztof Szujecki: Każda z bohaterek ma swoją wyjątkową historię. Mnie najbardziej intryguje postać Wandy Dubieńskiej, pierwszej polskiej olimpijki. Kobiety niezwykłej, tajemniczej, dość oschłej, a jednocześnie niezwykle ambitnej. Uprawiała tenis i szermierkę jeszcze przed 1914 rokiem. Osiągała także dobre wyniki w biegach narciarskich; uczestniczyła w życiu towarzyskim elit artystycznych spędzających czas w Zakopanem. Pochodziła ze znakomitej rodziny, była córką światowej sławy mikrobiologa prof. Juliana Nowaka, także wybitnego polityka, premiera rządu RP w 1922 r. Dubieńska po latach zrobiła doktorat z weterynarii – obroniła pracę mając 69 lat! Zmarła w zapomnieniu i osamotnieniu, a był ro już okres głębokiego PRL-u.

Kronika Sportu: Gdyby przygotowywał się Pan do przygotowania drugiego tomu książki to o których wielkich kobietach chciałbym napisać? Może Janina Loteczkowa, Bronisława Staszel-Polankowa lub przedstawicielki kolejnego pokolenia: Irena Kirszenstein-Szewińska i Maria Mączyńska?

Krzysztof Szujecki: Chciałbym na pewno przedstawić kobiety, które z powodzeniem uprawiały sporty lotnicze i motorowe w okresie międzywojennym. Jeśli pozwoliłyby na to dostępne materiały,  w kontynuacji książki znalazłby się także, obok Staszel-Polankowej i Loteczkowej: Zofia Dudzińska-Nehring (panczenistka) i Janina Kurkowska-Spychajowa (łuczniczka – fenomenalna sportsmenka!). Mam także w planach opracowanie sylwetki innej niezwykłej postaci – Kazimiery Muszałówny, jednej z pierwszych polskich dziennikarek i działaczek sportowych, ale także znakomitej tłumaczki literatury angielskiej.

Więcej o książce na łamach Kroniki Sportu. 

Wywiad przygotowali: Patryk Jakubczak, Paweł Markiewicz.
Za pomoc w realizacji rozmowy dziękujemy Wydawnictwu Muza  i portalu Historia.org.pl

Dodaj komentarz

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej o plikach cookies znajdziecie Państwo w naszej polityce prywatności.

Skip to content