Archiwalna rozmowa z Danutą Jędrejek z 1974 r.

Danuta Jędrejek, podopieczna trenera Andrzeja Krychowskiego jest jedną z najważniejszych lekkoatletek w historii Startu Lublin. Etatowa kadrowiczka, koleżanka z bieżni słynnej Ireny Szewińskiej w 1974 r. w rozmowie z redaktorem ówczesnego Kuriera Lubelskiego T. Gańskiego opowiadała o swoich sportowych początkach i planach na przyszłość. 

Tekst wywiadu jest cytatem z Kuriera Lubelskiego, R. 18 nr 152 (1 lipca 1974)

T. Gański: Jesienią zeszłego roku krążyły pogłoski, że zamierzała Pani wycofać się ze sportu?

D. Jędrejek: Były takie chwile, ale pomyślałam wtedy: skoro mój poziom sportowy daje mi miejsce w czołówce polskich sprinterek oraz w reprezentacji, nie warto chyba przedwcześnie rezygnować z lekkiej atletyki. Mam za sobą trzykrotny udział w Mistrzostwach Europy nie uwieńczony, niestety medalem. Może teraz, za czwartym razem będzie lepiej, tym bardziej, że osiągnęłyśmy w sztafecie bardzo dobry wynik. Jeśli go jeszcze trochę poprawimy, będą na pewno szanse medalowe na tegorocznych mistrzostwach Europy w Rzymie. Właśnie te względy skłoniły mnie do kontynuowania sportowej kariery. 

T. Gański: A jakie były Pani początki kontaktu z lekką atletyką?

D. Jędrejek: Równo 10 lat temu na mistrzostwach okręgu przebiegłam 100 m. w czasie 13,2 s. i skoczyłam w dal 5,05 m. Byłam uczennicą Liceum Ogólnokształcącego w Łukowie i dostrzegł mnie trener Andrzej Krychowski. Tak zachęcał, tak przekonywał, że opuściłam rodzinne strony. Pod jego opieką w Starcie aż do dziś trenuję, udziela mi rad i wskazówek, jeździmy razem na zawody. Do Lublina przybyła we wrześniu 1965 r. Trochę mnie oszołomił prawdziwy, intensywny trening, byłam przerażona kiedy trener zabierał mnie na zimową porą na zajęcia w terenie. Na moje obawy, że przecież taki śnieg inie sposób biegać opowiadał krótko: to doga do późniejszych sukcesów. Droga była rzeczywiście ciężka i mozolna, ale już wiosną 1966 r. 100 m. przebiegła w czasie 12,0 s. i 200 m. w casie 24,8 s. Pamiętam swój pierwszy występ w reprezentacji na meczu ze Szwecją. Wygrała 200 m. i miałam kończyć sztafetę 4 x 400 m. Niestety nie dobiegłam do mety, bo moja poprzedniczka zgubiła pałeczkę.  

T. Gański: Czy to był Pani najbardziej pechowy, fatalny bieg?

D. Jędrejek: Były jeszcze bardziej pechowe. Na przykład w 1967 r. pierwszy start zakończył się fatalnie. Naderwanie mięśnia dwugłowego wyeliminowało mnie prawie na cały rok z zawodów. Albo 1971 rok. W półfinale Memoriału Janusza Kusocińskiego, pokonałem setkę 11.2 s. Okazało się jednak, że wiatr miał szybkość 2,1 m/s, a więc nieco ponad normę i świetny wynik nie mógł być oficjalnie uznany. Żal był tak wielkiego wysiłku. Nie zapomnę też biegu w polskiej sztafecie podczas półfinałowych zawodów o Puchar Europy rozgrywanych w Bukareszcie. Wystartowałam ostatnia i wtedy odnowiła się kontuzja. Nie mogłam zejść z bieżni, bo nieukończenie biegu przez sztafetę równało się z wyeliminowaniem polskiego zespołu z finału. Z trudem jakoś dobiegłam do mety i o jeden punkt wyprzedziłyśmy drużynę Rumunii. 

T. Gański: Może teraz parę słów o biegach w polskiej sztafecie z udziałem znakomitej Ireny Szewińskiej?

D. Jędrejek: Może tylko przypomnę, że skład reprezentacyjnej sztafety wygląda teraz następująco: Długołęcka – Jędrejek – Bakulin – Szewińska. Mam już za sobą wszystkie zmiany w polskiej sztafecie, a teraz biegam jako druga. Sztafeta, to zespół, więc przeżywamy bieg podwójnie: denerwuje się za siebie i koleżanki. Żeby każdej powiodło się najlepiej. Choć mamy świadomość, ze na ostatnie zmianie Irena rozstrzygnie o wszystko, że tej klasy sprinterka pokona rywalki, ale każda na swojej zmianie daje z siebie wszystko, że mknąć do koleżanki jak najszybciej, nie zrobić żadnego błędu. Podobno stanowimy zgrany zespół, a ostatni rekord: 43,4 s. jest chyba tego potwierdzeniem. 

T. Gański: Do Pani należy rekord województwa na 400 m. – 55,4 s. Czy na tym dystansie zobaczymy Danutę Jędrejek?

D. Jędrejek: Chyba nie. Wynik ten uzyskałam na zakończenie zeszłorocznego sezonu. Trener Krychowski ma jakieś plany, ale ja raczej unikam rozmów z nim na temat biegu na 400 m. Aż przykro wspominać o tym wyniku w świetle tego co osiągnęła Irka Szewińska na 400 m. Jej 49.9 s. to coś niesamowitego. Ja porównuję ten świetny wynik do 8,90 m. w skoku w dal Amerykanina Beamona. Obydwa są chyba niemożliwe do pobicia, choć skłonnam twierdzić, że tylko Szewińska może osiągnąć lepszy czas. 

 

Dodaj komentarz

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej o plikach cookies znajdziecie Państwo w naszej polityce prywatności.

Skip to content